Doholowaliśmy Justynę jak najbliżej do tonącego. Na szczęście łódka wtedy już odpaliła. Zabraliśmy ciało na brzeg, zgodnie z procedurami podaliśmy tlen. Wróciła mu przytomność, choć na początku nie wiedział co się z nim dzieje – opowiada Piotr Wieczorek, instruktor kit surfingu. (fot. Anna Wójcik-Brzezińska)
Silnik w łódce WOPR odmówił posłuszeństwa. Gdy oni walczyli z mechaniką, Piotr Wieczorek niewiele myśląc, wykorzystał wyciąg narciarki, by doholować Justynę Dąbrowską do unoszącego się na tafli zalewu mężczyzny. Chwilę wcześniej, ten nieprzytomny wpadł do wody.
Do zdarzenia doszło we wtorek (25.06) przed godziną 18. Młody mężczyzna wykonywał wodne ewolucje na desce, korzystał z pomostów nad zalewem, wyciągu narciarskiego. W sporcie ekstremalnym wypadki się zdarzają, tak na wodzie, jak na lądzie. Musi mówić o dużym szczęściu. Nad wodą znaleźli się ludzie, którzy wiedzieli, co robić, gdy sprzęt wodny ratowników zawiedzie.
– Faktycznie silnik w łodzi nie chciał odpalić, takie rzeczy, niestety się zdarzają – mówi Tomasz Przybysz, prezes spółki Nawa, administrującej zbiornikiem. – Osoby obsługujące wyciąg wykazały się refleksem, wykorzystały tzw. holką, czyli ratownik trzymający linkę jest dociągnięty jak najbliżej tonącego, dopiero zaczyna pomagać – mówi.
Czasu jest niewiele. Po czterech minutach następują nieodwracalne zmiany w mózgu osoby, która nie oddycha.
Ratownicy tłumaczą, że mężczyzna najprawdopodobniej uderzył klatką piersiową o taflę jeziora, to uniemożliwiło wzięcie oddechu, gdy upadł twarzą w wodę, nie miał szans zaczerpnąć powietrza. Stracił przytomność.
– Pływał chłopak i się wywrócił, ja szczerze mówiąc samej sytuacji nie widziałem, byłem zajęty dzieckiem. Wpadł do wody. Nie ruszał się, nie dawał znaków życia. Doholowaliśmy Justynę jak najbliżej do tonącego. Na szczęście łódka wtedy już odpaliła. Zabraliśmy ciało na brzeg, zgodnie z procedurami podaliśmy tlen. Wróciła mu przytomność, choć na początku nie wiedział co się z nim dzieje – opowiada Piotr Wieczorek, instruktor kit surfingu.
Podczas tej akcji morskie przeszkolenie z ratowania ludzi na wodzie i zimna krew pomogły.
Mężczyzna po wyciągnięciu z wody trafił do szpitala, tu przeszedł badania. Z opresji wyszedł bez szwanku.
Justyna Dąbrowska gdy opowiadała o wydarzeniu policjantom, zeznania składała spokojnie, rzeczowo, skrupulatnie. Po całej akcji gdy zeszła adrenalina przyznała: – To jest najgorszy dzień w moim życiu. Wszystko, co robiłam nauczyłam się na studiach. Tam powiedzieli, jak ratować człowieka. Dobrze, że dziś zdałam ten egzamin. Wiedziałam, że muszę jak najszybciej się do niego dostać, że może umrzeć. To Piotr powiedział co robić, ja tylko wpadłam do wody i wyciągnęłam z niej człowieka, który się topił – mówi.
Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 41
10Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
tak się kończy pajacowanie i piknik w miejscu pracy! powinni po ******** za tą sytuację dostać, a nie brawa! skandal! mam nadzieję, że zostaną wyciągnięte konsekwencje!
Nie dostaną bo prezesio wszystko pod dywan zamiata. Robi z nich bohaterów. A winę zwala na ...
Dla calej ekipy należą się wielkie BRAWA
To ilu ratowników zabezpiecza ten wyciąg? Mam nadzieję że nie jeden... przecież w pojedynkę nic nie zrobi
Pani Redaktor nie potrafi nawet podać poprawnie nazwisk bohaterów - jaki Piotr Dąbrowski? Który to, bo na pewno nie ten człowiek na zdjęciu z Justyną? O reszcie, Pani Redaktor albo nie potrafi napisać zgodnie z prawdą, albo jej nie zna. Jedno i drugie słabo świadczy o profesjonalnym dziennikarzu. Proponuję się dowiedzieć kto uległ wypadkowi, czyja motorówka "zawiodła" - a raczej kto. I dlaczego WOPR o wypadku dowiedział się od ekipy karetki pogotowia, która podjechała na kąpielisko przy Konwaliowej, a także sprawdzać nazwiska zanim się coś opublikuje bo to chyba nie gazetka szkolna.
Jak można pisać "Zabraliśmy ciało na brzeg"? Mężczyzna był nieprzytomny (ŻYJE) więc o jakim ciele tu mowa?
A może problem w tym, ze ten który miał wypadek to właśnie ratownik, który miał dyżur?
Nie tylko ratownik ale i kasjer, operator wyciągu i niestety ofiara... czyja?
Ale tam nie ma łódki WOPR. Tam są łódki pływalni i to chyba ona zawiodła A może ratownik basenowy którego też zatrudnia pływalnia. A ten młody poszkodowany to też chyba pracownik pływalni. Mam nadzieję że wszystko będzie z nim dobrze bo sam się wypisal ze szpitala.
Skąd wiadomo że sie wypisal ze szpitala? Może nic mu nie dolegalo i go wypisali.
Oczywiście, że to żadna "łódka WOPR", tylko stara, zdezelowana motorówka Pływalni (taka żółto-niebieska). I to nie WOPR zabezpiecza wake tylko Pływalnie NAWA. Z ratownikami WOPR, którzy zabezpieczają kąpielisko, zjeżdżalnię, wypożyczalnie i patrolują zalew z łodzi motorowych (które potrafią uruchomić nawet w stresie) pracujący na wyciągu nie mają nawet łączności bo za ciężko jest spółce miasta zorganizować jeden działający radiotelefon, żeby w takich przypadkach w pierwszej kolejności zawiadamiać służby, które są najbliżej. Mam nadzieję, że jednak znajdzie się zapis z monitoringu i ktoś się bacznie przypatrzy jak wszystko się odbyło. Na razie, "gratuluję" Pani redaktor merytoryki, to rzecz jasna, mocna ironia, a całkiem szczerze - chapeau bas dla Justyny - naprawdę brawo - jesteś WIELKA!