Gdy 30 lipca Grzegorz Schetyna ogłosił "czarne konie" na listach, w okręgu piotrkowskim z numerem 3 znalazło się nazwisko poseł Elżbiety Radziszewskiej, tuż za nią była poseł Dorota Rutkowska. Wygląda na to, że poseł ze Skierniewic może skutecznie powalczyć o miejsce w sejmie. (fot. Anna Wójcik-Brzezińska)
Nazwisko Elżbiety Radziszewskiej nie znajdzie się na listach Koalicji Obywatelskiej w zbliżających się wyborach parlamentarnych. W poselskich ławach zasiadała pięć kadencji.
– Ze startu w wyborach oficjalnie zrezygnowałam już 31 lipca – mówi w rozmowie z „Głosem” Radziszewska.
Jej nazwisko do ostatnich dni było numerem 3 na liście KO w okręgu piotrkowskim. Nieoficjalnie słyszeliśmy, że swój sprzeciw wobec kształtu listy w tym okręgu poseł złożyła tuż po ogłoszeniu (30.07) przez Grzegorza Schetynę lokomotyw list w całym kraju. Radziszewska wówczas głośno wyrażała swoje niezadowolenie z faktu, że numerem jeden w okręgu, z którego zwykła startować, jest polityk pozostający pod zarzutami prokuratorskimi. Pytana o standardy uprawiania polityki mówiła: – Musimy zacząć wymagać od siebie, nie można widzieć lotów marszałka Kuchcińskiego, jednocześnie dając niejednoznaczny komunikat do społeczeństwa. Co w sytuacji, gdy we wrześniu zapadnie w sprawie pana ministra wyrok skazujący? Zresztą, proponując inną jakość nie można przymrużyć oka, gdy wysokie standardy staną się niewygodne – komentowała.
Działacze PO, z którymi rozmawiamy podkreślają: – Elżbieta Radziszewska po ogłoszeniu przez Schetynę „jedynek” była rozgoryczona. Była przekonana, że to ona będzie w „dziesiątce” (numer okręgu) czarnym koniem. Komunikat lidera partii – pokaż ludziom, jak intensywnie pracujesz w terenie potraktowała jako afront. Zwłaszcza, że to czego polityczce niepodobna odmówić to aktywności w powiatach.
„Radzia (tak nazywają poseł w PO) potrafi liczyć. W tym okręgu możemy liczyć na jeden mandat w sejmie, przy wsparciu sił nadprzyrodzonych na dwa” – słyszymy. Druga rzecz, to Radziszewska nie mogła pogodzić się z faktem, że na drugim miejscu w okręgu znalazła się mało znana w terenie działaczka PO z Radomska, Magdalena Spójnicka.
Na godzinę 13 polityk zwołała konferencję prasową, zapowiedziała, że po spotkaniu na profilu społecznościowym umieści oświadczenie w tej sprawie. Z pewnością nie można odmówić dramaturgii przedstawieniu – z Koalicją Obywatelską mi nie po drodze.
Elżbieta Radziszewska, gdy prześledzić jej polityczną karierę na czołówki prasowych szpalt trafiła dzięki lewicy, precyzyjnie – nieudolnemu ministrowi zdrowia z SLD. Na krytyce Łapińskiego wypłynęła, wielu wskazywało ją jako murowana kandydatkę na ministra zdrowia w rządzie Tuska. Premier postawił na Ewę Kopacz. W sejmie pełniła funkcję wicemarszałkini, w 2010 roku została ministrem ds. równego traktowania. W głosowaniach poselskich rzadko mijała się z główną linią partii (98 proc. głosowań zgodnie ze stanowiskiem PO). Z zawodu lekarka, konserwatywne skrzydło Platformy. Była jedną z inicjatorek ustanowienia (2007) Matki Boskiej Trybunalskiej patronką polskich parlamentarzystów. Na marginesie należy odnotować, że akt ten miał rozpocząć „nowy etap odnowy moralnej polskiego życia politycznego". Przeciwniczka parytetu dla kobiet na listach wyborczych.
W 2010 roku weszła w ostry konflikt ze środowiskiem LGBT tuż po tym, jak udzieliła wywiadu tygodnikowi "Gość Niedzielny". Radziszewska stwierdziła wówczas, że szkoły katolickie mogą się kierować własnymi wartościami i w związku z tym mają prawo odmówić pracy zadeklarowanej lesbijce. Jak wówczas komentowano, Radziszewska została na urzędzie, bo premier nie chciał dać satysfakcji SLD-owskiej opozycji, która od miesięcy domagała się zmiany pełnomocnika. Radziszewską w obronę wzięli niektórzy biskupi, liberalna prasa złośliwie pisała o „ministrantce”, premier chciał uniknąć zadrażnień na linii PO – Kościół i wtedy jej nie odwołał. Radziszewska miała świetne kontakty z hierarchami (m.in. z abp. Stanisławem Dziwiszem i abp. Władysławem Ziółkiem).
W Skierniewicach od lat współzawodniczyły ze sobą posłanki Elżbieta Radziszewska i Dorota Rutkowska. W ostatnich wyborach to polityk ze Skierniewic startowała z jedynki na liście. Dla nikogo nie jest tajemnicą, że wzajemne relacje między polityczkami są co najmniej trudne. Jeśli spotkanie działaczy ogłaszała jedna, ludzie drugiej nie stawiali się w terminie. Z tej rozgrywki Dorota Rutkowska wychodzi – gdy uznać za sukces miejsce na liście – górą. Może powalczyć o mandat, pracowitości jej bowiem nie można odmówić.
.
Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 9
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Mam nadzieję że lanserka się nie dostanie.
ani jedna ani druga nie powinna sie zalapac do koryta,im oto tylko chodzi,nikt nie powinien glosowac na PELO PEDOLI I CZERWONYCH
Chyba Dorota kupiła se blaszke, pi..... sie w czaszke i już jest wyżej na liście.
Co za dziwny tekst. Pani Radziszewska nie otrzymała poparcia i nie była zgłoszona przez żadna strukturę PO w okręgu 10. Zgłosiła się prywatnie poza strukturami PO, które są jej w większości lub wszystkie niechętnie. Dziwne że mimo to Zarząd Krajowy umieścił ja tak wysoko co spowodowało wiele rezygnacji kandydatów z listy. Tak to wygląda w rzeczywistości....
jedna warta drugiej , ta ze Skierniewic dla mandatu sławy sprzeda duszę
Święta prawda tedi tylko lans lans lans