Jacek Sawicki, pracownik Narodowego Funduszu Zdrowia w Warszawie, decyzją zarządu wojewdztwa łdzkiego został powołany (27.11) na stanowisko dyrektora Wojewdzkiego Szpitala Zespolonego w Skierniewicach. W środę (4.12) podpisał umowę o pracę. O planach, decyzjach personalnych, Skierniewicach w rozmowie Głosu z nowym dyrektorem szpitala.

Jacek Sawicki, pracownik Narodowego Funduszu Zdrowia w Warszawie, decyzją zarządu województwa łódzkiego został powołany (27.11)  na stanowisko dyrektora Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Skierniewicach. W środę (4.12) podpisał umowę o pracę.  O planach, decyzjach personalnych, Skierniewicach w rozmowie Głosu z nowym dyrektorem szpitala.

Jaką ma pan wizję zarządzania szpitalem?
Dr Jacek Sawicki, dyrektor WSZ w Skierniewicach: - Na pewno nie będę jedynie zarządzał majątkiem. Dyrektor to osoba, która przede wszystkim zarządza ludźmi, kieruje ich umiejętnościami. Inspiruje ich do działania, przekonuje do pewnych rozwiązań.

Tyle, że dr Jacek Sawicki wprowadzany jest do szpitala w Skierniewicach jako ten, który ma restrukturyzować szpital.
- Bo szpital jest w trudnej sytuacji. Początkowego etapu mojego działania nie nazywałbym restrukturyzacją. Wyróżniłbym trzy etapy działania. Program naprawczy, który aktualnie realizuje dyrektor Furman, restrukturyzacja właściwa i to, co jest moim  długoterminowym celem, czyli – stworzenie nowego szpitala.

Gdzie granice między tymi trzema etapami?
- Program naprawczy to zadbanie, by szpital nie stracił płynności  finansowej. To na tym etapie trzeba podejmować trudne decyzje. Rzecz w utrzymaniu płynności finansowej. Restrukturyzacja to zmiana struktury i procesów w szpitalu. Szpital musi  zostać tak zmieniony, by był jednostką funkcjonującą stabilnie ekonomicznie i realizującą zadania, które są na niego nałożone.

Wie pan, że dla tych, którzy pracują w szpitalu brzmi to jak groźba?
- Usłyszałem, że  ponad 30 osób zostało zwolnionych ze szpitala bo kończyła im się umowa. Ja  nigdy nie zwolniłbym  pracownika, który jest potrzebny szpitalowi, nie ważne czy kończy mu się umowa czy nie. Jeżeli uznam, że  taka obsada jest potrzebna szpitalowi i osoba na  danym stanowisku jest niezbędna to nie ma możliwości jej zwolnienia. Natomiast  jeżeli stan osobowy szpitala w stosunku do jego działalności jest zbyt wysoki to należy to zmienić. Jeśli ustawi się nową strukturę, procesy to automatycznie niektóre stanowiska mogą być już niepotrzebne.

Salowe już się okazały niepotrzebne.
- Salowe „niepotrzebne” w szpitalu ? To absurd, są absolutnie niezbędne.  Personel szpitala to lekarze, pielęgniarki i salowe. Pielęgniarki i lekarze to wymagania stawiane przez sam NFZ. Gdy chodzi o salowe to są wymagania naturalne. W  szpitalu musi być czysto, bo od tego zależy również bezpieczeństwo i zdrowie pacjentów.

Nie jest.
- Jeżeli będę potrzebować zatrudnić salowe, by było czysto, to je zatrudnię.

Czy mówi pan, że w grudniu część zwolnionych we wrześniu dostanie szczególny prezent pod choinkę?
- To jest trudne pytanie. Proszę zauważyć, że przyjeżdżam do szpitala 9 grudnia. Startując w konkursie, miałem dostęp do dokumentów szpitala z 2012 roku. Muszę mieć  dostęp do informacji o stanie finansowym szpitala na koniec 2013 roku.

Dziś informacja od pełniącego obowiązki dyrektora brzmi: szpital musi  wysprzedawać swój majątek, by  móc  funkcjonować.
- Nie chcę oceniać decyzji moich poprzedników ani ich koncepcji dlatego, że przychodzę z własnym planem. Część  działań, które zostało podjętych będzie kontynuowane, ale część  decyzji musi zostać zweryfikowana. Obejmuję ten szpital i będę za niego odpowiedzialny. Muszę  zatem być odpowiedzialny za własne decyzje, nie za  te których autorami są moi poprzednicy.  

Przejdźmy zatem do trzeciego etapu, po restrukturyzacji.
- Wtedy będzie czas, by  zarysować wizję, jak ten szpital winien wyglądać za cztery, pięć lat. Przystąpimy do tworzenia nowej struktury. Dojdzie  zatem w sposób naturalny do zmian w sposobie organizacji pracy. Szpital się zmieni. Dziś szpital skierniewicki nie ma dobrej opinii. W ocenie pacjentów to nie jest dobre miejsce, by zdrowieć. Natomiast ja chcę  stworzyć  takie miejsce, które będzie przyciągało nie tylko  pacjentów, ale również lekarzy. Bo od tego należy zacząć. Mówię o fachowcach z Łodzi, Warszawy…

Wiele razy słyszałam, że szpital będzie przyciągał fachowców, tyle że nie przyciąga.
- Rozmawiamy w przededniu objęcia przeze mnie obowiązków dyrektora szpitala w Skierniewicach. Ja chcę to zrobić. Przychodzę z województwa mazowieckiego, w tym regionie jest taka praktyka, że wielu specjalistów, profesorów , konsultantów wojewódzkich i krajowych przyjmuje w Ostrołęce, Garwolinie, Siedlcach i wielu innych małych miejscowościach. Przyjeżdżają tam, przyjmują  pacjentów raz w tygodniu, czasami częściej. Chcą tam pracować bo znajdują w tych miejscowościach ciekawe przypadki, ale przede wszystkim  dyrektorzy tych placówek stworzyli im warunki do pracy. Zabieganie, by ci fachowcy przyjechali do nas, zechcieli współpracować ze szpitalem, nie będzie polegało jedynie na umieszczeniu ogłoszenie na stronie  internetowej szpitala. Wywodzę się z warszawskiego środowiska akademickiego. Dwie kadencje byłem w Radzie Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej. Znam wielu specjalistów. Osobiście będę rozmawiać z profesorami i najlepszymi specjalistami w swoich dziedzinach. Oczywiście nie wiem czy od razu, nie wiem czy w najbliższym czasie, ale jestem przekonany, że z tej oferty skorzystają. Jeżeli chcemy tworzyć nowe dziedziny, rozwijać nowe  zakresy świadczeń, jak onkologia w pełnym tego słowa znaczeniu – z radioterapią, chemioterapią i pełną obsługą onkologiczną, to bez dobrych fachowców będzie  to niemożliwe. Tu muszą przyjechać  specjaliści z onkologii: chirurdzy onkologiczni, specjaliści, którzy będą mogli leczyć onkologicznie na odpowiednim poziomie.

Plany uruchomienia w Skierniewicach onkohematologii to  jedna z lepszych informacji dla pacjentów naszego regionu.
- Będziemy starali się jak najszybciej uruchomić  to leczenie. Pracuję w zespole koordynacyjnym leczenia hemofilii gdzie są najlepsi fachowcy w Polsce w dziedzinie leczenia hematologicznego. Podczas pracy w Ministerstwie Zdrowia wielokrotnie współpracowałem z konsultantem krajowym w dziedzinie  hematologii prof. Jędrzejczakiem. Jest osobą bardzo otwartą i komunikatywną  wierzę, że być może uda się go namówić do współpracy ze Skierniewicami. Mam na myśli chociażby nadzór merytoryczny procesu tworzenia hematoonkologii.

Wejdzie pan do szpitala, który będzie miał już podpisane kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia na 2013, z  gotowym budżetem na rok przyszły .
- Jestem wieloletnim pracownikiem centrali NFZ, znam tę rzeczywistość doskonale. Wiem, że już po  kwartale, a na pewno po pół roku można  renegocjować i zmieniać ustalenia kontraktów. Moje doświadczenie pozwala mi liczyć na to, że można dokonać zmian. Tam gdzie będą nadwykonania, możemy pozyskać pieniądze z obszaru, gdzie już się  szykują niewykonania. Jeżeli dostaję informację, że w szpitalu jest 170  łóżek pustych, to trzeba się zastanowić dlaczego tak się dzieje, gdy jednocześnie  pacjenci czekają na zabiegi w kolejkach.

Oddział wewnętrzny pracuje w warunkach, które urągają i personelowi i pacjentom, te  standardy przerażają.
- Proszę pamiętać, że moje informacje na temat stanu szpitala pochodzą z dokumentów szpitala, NFZ, opinii ludzi, państwa publikacji. Tak naprawdę, swoje zarządzanie zacznę  od audytu, gdzie poznam rzeczywisty stan. Wówczas znajdę odpowiedź na pytania: gdzie są te wolne łóżka, dlaczego do tej pory nikt  z tym nic nie robił. Jeśli chodzi o współpracę z NFZ, jestem przekonany, że to jedna z moich mocniejszych stron. To moje naturalne środowisko ostatnich czterech lat pracy. Sam pisałem  projekty zarządzeń, które już obowiązują, albo które będą wchodzić w życie. Znam plany tworzone na najbliższe lata, mam wiedzę, w jakim kierunku idziemy. Poprawienie jakości, kompleksowość usług to wymagania, by  przygotować szpital do kontraktowania na koniec 2014 r. Szkoda, że konkurs wyłaniający dyrektora szpitala w Skierniewicach tak długo trwał. Nie miałem możliwości osobistego negocjowania z NFZ.

Pierwszy konkurs odbył się w lipcu, tyle że wówczas okazało się, że nie spełnia pan wymogów formalnych.
- Dotyczyło to jednego dokumentu: formularza zaświadczenia o niekaralności.  Zamiast wymaganego zaświadczenia złożyłem oświadczenie. A zaświadczenie to dokument pozyskiwany z sądu, ja złożyłem oświadczenie. Wezwano mnie, poinformowano o problemie i podziękowano za rozmowę, nie zdążyłem powiedzieć jednego słowa. Usłyszałem: „w związku z tym, że w dokumentacji nie ma zaświadczenia, nie spełnia pan wymogów formalnych” i komisja podziękowała mi za rozmowę. Właśnie dlatego  w pierwszym konkursie praktycznie nie brałem udziału. W drugim złożyłem stosowny wymagany formularz i było już inaczej.

Moment, w którym pan wejdzie do szpitala, zacznie nim zarządzać wyznaczy początek rewolucji?
- Szpital to nie zwykłe przedsiębiorstwo. W szpitalu nie robi  się rewolucji bo nie można jej czynić na żywym organizmie. Wszystkie zmiany muszą być wprowadzane ewolucyjnie i stopniowo. Mówię o zmianach stanowczych, sporych, ale  stopniowych, konsultowanych i wprowadzanych w pełnym porozumieniu z pracownikami szpitala. To do  mnie należeć będzie ostateczna decyzja, co zrobić,  ale chcę  wiedzieć jak ta zostanie przyjęta. To jest ewolucja.

Wielokrotnie urzędnicy urzędu marszałkowskiego indagowani na okoliczność konkursu na dyrektora szpitala zapewniali: „Najpierw wybierzemy naczelnego, ten dobierze sobie współpracowników”. Tyle, że w ostatnich dniach zapadły dwie decyzje – jedna personalna, dotycząca pańskiej osoby, druga - powołania pańskiego zastępy do spraw medycznych. W minionym tygodniu również do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko pańskiemu zastępcy. Czy osoba z zarzutami prokuratorskim powinna być zastępcą dyrektora szpitala?
- Z  punktu widzenia prawa doktor Michalski jest niewinny. Żyjemy w państwie prawa, osobę która nie jest skazana prawomocnym wyrokiem sądu traktujemy jak niewinną.

Mówię o pewnych standardach.
- Pan dyrektor nie  jest pierwszą osobą, która znalazła się w takiej sytuacji. Ci, którzy mają zarzuty prokuratorskie zachowują się różnie. Część sama zawiesza swoje obowiązki, część bierze bezpłatne  urlopy do wyjaśnienia sprawy, część chce kontynuować pracę. Z punktu widzenia  formalnego nie ma żadnych przeszkód w sprawowaniu przez doktora Michalskiego obowiązków dyrektora. Natomiast gdy chodzi o ocenę tej sytuacji, dobrze by było, bym wcześniej porozmawiał ze swoim zastępcą. Zarząd województwa łódzkiego zdecydował o powołaniu pana doktora, w związku z tym będzie ze mną współpracował a ja z nim.

9 grudnia po raz pierwszy wejdzie pan do skierniewickiego szpitala?
- Tak.

A Jacek Sawicki, nie dyrektor Sawicki, kiedykolwiek wcześniej był w szpitalu w Skierniewicach?
- Ostatnia moja wizyta w skierniewickim szpitalu nie była przyjemna. Moja mama  trafiła z podejrzeniem zawału na SOR. Powiem szczerze, całe szczęście była tam dość krótko.  To co zastałem, zobaczyłem, jako rodzina pacjenta tylko  zmotywowało mnie, by zostać dyrektorem tego szpitala. Poczułem i zobaczyłem, jak wiele tam można zmienić. To są naprawdę proste rzeczy. Nie chodzi  tu o wielkie pieniądze, reorganizację , nowe oddziały ale o rzeczy proste, związane z obsługą pacjenta. Mówię choćby o traktowaniu przez pielęgniarki, lekarzy, pracowników osób, które znajdują się w szpitalu, bo wymagają pomocy. Moja mama, gdy ją zobaczyłem na łóżku, pierwsze co powiedziała: - Synu, zabierz mnie stąd. Całe szczęście wszystko skończyło się dobrze. Tam też była druga pacjentka.  Jej opinia o szpitalu nie była dobra.  Dyżur na SOR, gdy  ja do tego szpitala wszedłem, pełnił ówczesny dyrektor medyczny. Nie mogłem zrozumieć, że on  swoimi oczami widzi dokładnie to, co ja i nic z tym nie robi. Nie mogłem tego zrozumieć.  

Wielu zastanawia się – dlaczego człowiek z takim doświadczeniem, kompetencjami , związany życiowo i zawodowo z Warszawą, przyjeżdża do Skierniewic, chce tu pracować?
- Nie jestem z  Warszawy, mieszkam tu od czasów studenckich, mam tu mieszkanie ale pochodzę z Woli Pękoszewskiej, wsi w gminie Kowiesy. Kończyłem liceum Bolesława Prusa w Skierniewicach i przez cztery lata, wychodząc ze szkoły  bramą boczną patrzyłem zawsze na szpital. Zawsze marzyłem, by tu pracować jako lekarz, ale los tak chciał, że wracam jako dyrektor. Wracam do domu i czuje że jestem tu potrzebny. Myślę, że osoby, które  urodziły się w małych miejscowościach, osiągając pewien wiek zaczynają tęsknić za rodzinnymi stronami. Warszawa to miasto - jak to ktoś pięknie powiedział – w którym  się pracuje i zarabia, ale w którym się nie żyje. Skierniewice, mam  wrażenie, to miasto w którym się jeszcze trochę żyje. Moje  dzieci są zachwycone Skierniewicami. Uwielbiają je. Przyjeżdżamy tu na premiery w kinoteatrze Polonez. To one trzymały za mnie mocno kciuki, chciały bym został dyrektorem szpitala w Skierniewicach. Wracam więc do domu.
Rozmawiała Anna Wójcik – Brzezińska

 

Jak oceniasz ten artykuł?

  • 0
    BARDZO PRZYDATNY
    BARDZO PRZYDATNY
  • 0
    ZASKAKUJĄCY
    ZASKAKUJĄCY
  • 0
    PRZYDATNY
    PRZYDATNY
  • 0
    OBOJĘTNY
    OBOJĘTNY
  • 0
    NIEPRZYDATNY
    NIEPRZYDATNY
  • 0
    WKURZAJĄCY
    WKURZAJĄCY
  • 0
    BRAK SŁÓW
    BRAK SŁÓW

0Komentarze

dodaj komentarze

Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.

Treść niezgodna z regulaminem została usunięta. System wykrył link w treści i komentarz zostanie dodany po weryfikacji.
Aby dodać komentarz musisz podać wynik
    Nie ma jeszcze komentarzy...
tel. 603 755 223 lub napisz kontakt@glossk.pl

KUP eGŁOS

wydarzenia

Miesiąc troski o zdrowie mężczyzn

Praca na L4 nie zawsze spowoduje utratę zasiłku

Łódzkie dla Ciebie

Anna Olszewska: niezłomna opiekunka i bohaterka

Wójt: Żadnej szkoły nie będę zamykał, same...

W Skierniewicach został zamknięty ostatni kiosk....

Przed melomanami XXII Festiwal Muzyki Romantycznej...

DKF Eroica: Klasyka kina grozy z muzyką na żywo

Stadion przy ulicy Tetmajera otwarty