W sobotę (14.06) o godzinie 15 na placu u zbiegu ulic Jagiellońskiej i Konstytucji 3 Maja odbyła się uroczystość nadania skwerowi imienia Władysława Strakacza, właściciela Browaru Parowego, przedsiębiorcy, skierniewickiego społecznika. Uroczystość to efekt dekady starań Skierniewickiego Bractwa Piwnego, by Strakacz wrócił do Skierniewic, by poświęcono mu fragment miasta. 

- Skwer im. Władysława Strakacza to niewielki, ale szczególny fragment Skierniewic. Położony jest bowiem przy dawnej bramie wjazdowej do Browaru Parowego Strakacza i przy Sejmiku – mówił Zbyszek Gradowski z Bractwa.
W wydarzeniu udział brał bratanek Władysława Strakacza, Stanisław Strakacz z małżonką, synem Piotrem i wnukiem Tomaszem. Stanisław Strakacz dzielił się swoimi wspomnieniami z dzieciństwa, lat młodości w Skierniewicach. Udało nam się porozmawiać z panem Stanisławem, rozmowę opublikujemy w papierowym wydaniu tygodnika.
W uroczystościach udział wzięli przedstawiciele Ochotniczej Straży Pożarnej w Skierniewicach, której Władysław Strakacz był komendantem. Zbigniewa Sawicki, kierownik wydziału promocji i rozwoju starostwa powiatowego był przewodnikiem po budynku dawnego sejmiku, gmachu, do którego powstania walnie przyczynił się Strakacz, dzięki informacjom przekazanym przez pana Sawickiego, Stanisław Strakacz odwiedził miejsca, w których bywał jego wuj, które on sam pamięta z dzieciństwa.
Naturalnie tego dnia nie zabrakło piwa, tym razem napoju chmielowego ważonego metodą domową. Tajemnica tego, przed wojną ważonego w Skierniewicach? – Woda artezyjska, której studnia była na terenie browaru – odpowiada Stanisław Strakacz.
"Bardzo mnie cieszy, że w Skierniewicach są ludzie, którzy chcą pamiętać, którzy postanowili upamietnić wyjatkową postać - Władysława Strakacza" - mówił Stanisław Strakacz, bratanek browarnika ze Skierniewic. Wspomnienia Stanisława Strakacza opublikujemy w papierowym wydaniu Głosu. Człowiek, który mówi o sobie: wychowałem się, dorastałem w browarze w Skierniewicach. To miejsce nauczyło mnie wiele, przypominało o sobie, gdy moja rodzina była zmuszona stąd wyjechać - w rozmowie z „Głosem” opowie o swoim wuju, browarze, Skierniewicach okresie międzywojnia i wojny.

tekst i fot. anw

Anna Wójcik-Brzezińska

Anna Wójcik-Brzezińska

napisz maila ‹
ostatnie aktualności ‹

Jak oceniasz ten artykuł?

Głosów: 1

  • 1
    BARDZO PRZYDATNY
    BARDZO PRZYDATNY
  • 0
    ZASKAKUJĄCY
    ZASKAKUJĄCY
  • 0
    PRZYDATNY
    PRZYDATNY
  • 0
    OBOJĘTNY
    OBOJĘTNY
  • 0
    NIEPRZYDATNY
    NIEPRZYDATNY
  • 0
    WKURZAJĄCY
    WKURZAJĄCY
  • 0
    BRAK SŁÓW
    BRAK SŁÓW

0Komentarze

dodaj komentarze

Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.

Treść niezgodna z regulaminem została usunięta. System wykrył link w treści i komentarz zostanie dodany po weryfikacji.
Aby dodać komentarz musisz podać wynik
    Nie ma jeszcze komentarzy...
tel. 603 755 223 lub napisz kontakt@glossk.pl

KUP eGŁOS

Najpierw trzeba połatać drogi, ścieżki rowerowe...

1,3 mln złotych kosztować będzie dokumentacja...

Uchwały planistyczne w Skierniewicach do...

Regulamin skierniewickiego cmentarza na wokandzie...

Unia w ćwierćfinale pucharu wojewódzkiego i...

Historycznie wysokie wydatki na inwestycje w...

Do wiosny piesi będą omijać bramę parkową w...

Koniec historii STARTU. Parkingu w jego miejsce nie...

Radna Polakowska-Binder na miejskim wikcie. Co...