(Fot. Sławomir Burzyński)
Są tłuste i lśniące, ale zobaczyć je bardzo trudno. Wie coś o tym pan Edward, mieszkający w pobliżu od ponad 20 lat.
– Buszują w nocy, w dzień ich nie widać. Trzeba wziąć latarkę, a wtedy słychać plusk, plusk, i uciekają do wody, tylko ogony im błyskają – opowiada. – Lubię spacerować brzegiem rzeki i takiego skupiska żeremi jeszcze nie widziałem. Zimy ostatnio nie było, to się rozmnożyły.
Odbudowa populacji bobra europejskiego w Polsce pod koniec XX wieku była niewątpliwym sukcesem biologów, przyrodników i myśliwych, ale stała się przyczyną nieustającej zgryzoty rolników i sadowników. W mieście problem jest mniej palący.
– Dobrze, że na tym odcinku rzeki tamy nie skutkują powodzią – mówi Piotr Zawadzki, naczelnik wydziału gospodarki komunalnej. – Teren jest ciężki, więc drzewa będziemy starali się usuwać w miarę możliwości – jak dodaje, korytem rzeki rządzi co prawda Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie, ale miasto jako dostarczyciel wód opadowych jest zobligowane do jego utrzymania.
Sławomir Burzyński
ostatnie aktualności ‹Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 10
1Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Bobry powinny być zostawiane w spokoju wszędzie tam gdzie się da. Bezdyskusyjnie mamy suszę i zwłaszcza w łódzkiem jest problem z wodą, a bobry robią małą retencję za darmo, znacznie sprawniej niż człowiek i w dodatku w oparciu o technologie czyste środowiskowo. Oczywiście nie można im pozwolić na wszystko, ale tam gdzie nie ma oczywistych szkód, to powinny móc zatrzymywać wodę dla naszego własnego interesu.
Lubię tarmosić bobra.