W Bobrownikach zebrał się (24.06) sztab kryzysowy z udziałem m.in. wojewody łódzkiego Tobiasza Bocheńskiego, komendanta PSP w Łowiczu Arkadiusza Makowskiego, przedstawicieli władz oraz zespołów zarządzania kryzysowego powiatu łowickiego i gminy Nieborów, KW PSP w Łodzi i Wód Polskich. Wojewoda łódzki obiecał wsparcie finansowe dla poszkodowanych. (fot. Urząd Wojewódzki w Łodzi)
Wojewoda zwrócił się do samorządu Skierniewic o wyjaśnienie sytuacji. Sąsiednia gmina Nieborów utrzymuje, że miasto spuszczając wodę z zalewu Zadębie doprowadziło do zalania wielu gospodarstw.
Prezydent Krzysztof Jażdżyk zarzutami jest zaskoczony: – Spuściliśmy ze zbiornika bezpieczną ilość wody, o zamiarze wcześniej zajmujący się zarządzaniem kryzysowym w mieście poinformowali Wody Polskie. Wodę zrzucaliśmy stopniowo już od soboty (20.06) – dodaje.
Tobiasz Bocheński rozmawiał (24.06) z mieszkańcami wsi Bobrowniki, w której tzw. cofka wyrządziła najwięcej szkód. Wojewoda łódzki obiecał wsparcie finansowe dla poszkodowanych, a także „zobowiązał się podjąć działania zapobiegające podobnym sytuacjom w przyszłości”. Jak czytamy w przesłanym komunikacie – opady to nie jedyna przyczyna podniesienia poziomu wody, wpływ na to ma także przeprowadzony duży zrzut wody nagromadzonej w zalewie na terenie Skierniewic.
Woda zalała ok. 150 ha gruntów w Bobrownikach i niemal drugie tyle w Mysłakowie. Dobrze, że nie zerwała drogi - słyszymy.
Odpowiedzialni za zarządzanie kryzysowe w Skierniewicach przekonują – nie mieliśmy innego wyjścia, do zbiornika dopływa woda spuszczana od strony Strobowa. Gdy lustro wody zaczęło zagrażać konstrukcji naszego mostu, spółka Wody Polskie została poinformowana o naszych planach – słyszymy.
Miasto w tych dniach dwukrotnie uchyliło tamę, spuściło do rzeki wodę.
– Gdyby odpowiedzialny za gospodarowanie zasobami zareagował na naszą informację problemu, by nie było – przekonuje prezydent Krzysztof Jażdżyk.
Starosta Łowicki, Marcin Kosiorek pytany o sytuację mówi: – Odnoszę wrażenie, że nasi sąsiedzi przygotowując się do otwarcia sezonu letniego celowo utrzymywali wysoko lustro wody, nie przewidzieli, że do zbiornika w tych dniach spłynie tak dużo wody. Spuścili ilość wody, której ta rzeka nie była w stanie przyjąć
Mieszkańcy Bobrownik, z którymi rozmawialiśmy nie mają problemu we wskazaniu winnego tej sytuacji, mówią, że do katastrofy by nie doszło, gdyby miasto nie podjęło decyzji o „gwałtownym spuście wody”. Wskazywanie, że wodę mogłyby odebrać stawy, gdyby tylko prywatny właściciel zechciał uchylić grodzie – ich zdaniem – jest o tyle chybione, że żadne przedsiębiorstwa nie zaryzykowałby wypłukaniem ryb hodowlanych do rzeki.
Straty spowodowane przez ulewy – jak szacują samorządowcy – wyniosą nawet kilkaset tysięcy złotych. Zalało Żelazną i Zalesie oraz tereny gminy Głuchów, dalej woda popłynęła przez Skierniewice w kierunku Nieborowa. W Mysłakowie i Bobrownikach wdarła się na teren 10 gospodarstw. Trzy domy zostały zalane, tu straty są największe.
Do tematu wrócimy w papierowym wydaniu „Głosu”, w czwartek 2 lipca.
Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 6
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.