Piotr Sędecki uważa się za sportowego narkomana, nie wyobraża sobie życia bez biegania. (fot. Pro Foto)
Ma ponad 40 maratonów w nogach, biegi górskie, ekstremalne wyzwania nie są dla niego straszne. Piotr Sędecki mimo 58 lat nie zwalnia tempa. W lipcu pokonał w 10 dni 532 kilometry głównym szlakiem beskidzkim. Jego historia pokazuje, że każdy moment jest dobry by zacząć przygodę ze sportem.
Marcowo-kwietniowe zakazy związane z koronawirusem wprowadziły w życiu biegaczy dezorientację. Poczuł ją także miłośnik ekstremalnych biegowych wyzwań, skierniewiczanin Piotr Sędecki.
− Nie wiadomo było, czy można, czy nie można biegać. Żona na mnie krzyczała, że biegam. zamknęli lasy, odkryłem nowe miejsca w polach, gdzie można pobiegać. Niestety wiele imprez zostało odwołanych, przesunięto terminy − opowiada Piotr Sędecki, który przygodę z bieganiem rozpoczął po 40.
Skierniewiczanin w czasie pandemii postanowił, że to dobry moment, by zrealizować swoje biegowe marzenie, bieg na dystansie ponad
− Zaczęliśmy w Wołosatym, skończyliśmy w Ustroniu. Do udziału w wyprawie zaprosiłem dwóch kolegów Michała Domostowicza ze Skierniewic i Jarka Kolasińskiego z Warszawy. Obaj bardzo chętnie wzięli udział w wyprawie. Mieliśmy plany, by zrobić to szybko, niestety w trakcie pojawiły się problemy i czas, w którym pokonaliśmy łącznie
Pokonanie ekstremalnego dystansu zajęło śmiałkom 10,5 dnia. Szlak prowadził górami, od Bieszczad przez Beskid Niski i Sądecki, Gorce oraz Beskid Żywiecki i Śląski. Biegli z całym ekwipunkiem, bez namiotu, korzystali z baz noclegowych, kwater, schronisk, tych, które znajdowały się po drodze, na szlaku. Średnia dzienna wyniosła
− Pierwszego dnia pokonaliśmy ponad
Piotr Sędecki bieg ukończył sam. − Jarek Skończył następnego dnia (15.07). Przed startem umówiliśmy się, że w razie jakiś problemów nie musimy kończyć razem. Rozstaliśmy się w schronisku Markowe Szczawiny. Byliśmy tam w południe i Jarek nie chciał iść dalej. Mnie było szkoda reszty dnia i skończyłem na Hali Miziowej. Po drodze jeszcze zboczyłem ze szlaku i wziąłem udział w wyborach prezydenckich w Korbielowie − opowiada.
W ciągu 10 dni los był dla biegaczy łaskawy, były także gorsze momenty. Pęcherze, fioletowe paznokcie, problemy ze stopami.
− W takich warunkach atrakcje są wpisane w bieg − twierdzi. Zmęczenie nakładało się z dnia na dzień, był także moment kryzysu.
− Oczywiście miałem chwile zwątpienia, byłem nawet gotów wrócić z Michałem. Ale okazało się, że stan moich pięt się poprawił i stwierdziłem, że jeśli zejdę z trasy, to będę miał do siebie żal. Myślę, że psychicznie nie byłbym w stanie zacząć wyzwania jeszcze raz wiedząc co mnie będzie czekać − mówi.
Przed Piotrem Sędeckim kolejne wyzwanie. W listopadzie odbędzie się bieg na dystansie 102 kilometrów, którego jest pomysłodawcą. O poczynaniach biegacza będziemy informować na łamach "Głosu Skierniewic i Okolicy" oraz na eglos.pl
Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 5
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.