(fot.arch)
Drugi raz nie odbyła się rozprawa, w której na ławie oskarżonych zasiada skierniewiczanin, Michał Ł. Znany w lokalnym środowisku myśliwy skarżony jest m.in. o znęcanie się nad dzikiem w trakcie polowania. W piątek, 2 października do sądu znów nie dotarł świadek obrony.
Proces myśliwego ze Skierniewic rozpoczął się w styczniu. Podczas trzech rozpraw zeznania złożyło kilkunastu świadków. Do przesłuchania pozostał jeden. Ten początkowo powinien stawić się na kwietniową rozprawę do rawskiego sądu. Kolejne posiedzenie z oczywistych względów (pandemia) zostało odwołane. Sprawa przeciwko Michałowi Ł. wróciła na wokandę na początku lipca. Posiedzenie trwało zaledwie kilkanaście minut. I wcale nie dlatego, że świadek sprawnie odpowiadał na pytania. Do sądu znów się nie stawił. Okazało się, że nie doręczono mu wezwania ze względu na błędnie podane imię. Bartek okazał się Bartłomiejem, a nie Bartoszem, jak sądził obrońca podając dane potrzebne do wezwania świadka. Dla mundurowych ten szczegół miał znaczenie. Co prawda trafili pod wskazany adres, jednak imię się nie zgadzało, więc wezwanie nie zostało doręczone.
Prokuratura w Skierniewicach oskarżyła Michała Ł. m.in. o znęcanie się nad dzikiem w trakcie polowania. Według śledczych mężczyzna przez ok. 25 minut miał świadomie zadawać cierpienie zwierzęciu, po tym, jak postrzelił je w kręgosłup. Na koniec dobił dzika nożem. Według prokuratury myśliwy miał też bezprawnie wejść w posiadanie tuszy słonki i ustrzelić o jedną sarnę więcej niż to wynikało z upoważnienia.
Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 2
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Znakiem tego idą w przedwanienie w tej sprawie. Wszak żadnemu myśliwcu włos z głowy spaść nie może nawet za zabicie człowieka, a co dopiero znęcanie się nad dzikiem.