Młodzicy AZS udanie rozpoczęli sezon 2020/2021. (fot. AZS)
Zespoły AZS Państwowej Uczelni im. Stefana Batorego nadrabiają zaległości. Azetesiacy dobrze radzą sobie w lidze młodzików U13, mają za sobą trzy spotkania. O rozgrywkach w łódzkim zrobiło się głośno. Sportową Polskę obiegła informacja o wyniku 223:0 zanotowanym w jednym z meczów kadetek. Prezes ŁZKosz apeluje do trenerów o rozwagę i wzajemny szacunek.
− Każde zwycięstwo młodzików w tym sezonie będzie wielkim sukcesem, ale i niespodzianką. Musimy pamiętać o tym, że w tej drużynie występują, poza koszykarzami z rocznika ligowego także zawodnicy rok i dwa lata młodsi − mówi Krzysztof Wiercioch. − Pandemia od początku przygotowań komplikuje nam odpowiednie wejście w sezon. Wielu zawodników nie mogło lub dalej nie może brać udziału w treningach i meczach, z konieczności siedzi w domach − dodaje doświadczony trener II klasy koszykówki. Mimo problemów azetesiakom udało się wejść w rozgrywki.
Młodzicy AZS (U13) póki co rozegrali trzy ligowe mecze. Na inaugurację przegrali wysoko 14:134 w Łodzi z ŁKS. Najwięcej 4 punkty dla pokonanych zdobył Oliwier Grochowski. Później przyszły zwycięstwa. W niedzielę (15.11) AZS pokonał Start Łódź 84:60, a najlepszym strzelcem drużyny był 10-letni Filip Korycki. Dzień później (16.11) ekipa Krzysztofa Wierciocha ponownie wybiegła na parkiet. W trzecim spotkaniu sezonu AZS pokonał w hali przy ulicy Tetmajera KS Wizet Kutno. Najlepszymi strzelcami zespołu byli Mikołaj Marchel (18 pkt.) i Filip Korycki (176 pkt.).
AZS po trzech rozegranych spotkaniach jest liderem cyklu U13, ale w klubie zdają sobie sprawę z tego, jak wygląda ligowa rzeczywistość. − U nas duża część zawodników to chłopcy z młodszych roczników, którzy w starciu z chłopcami o rok, dwa lata mają zrozumiałe problemy. Plany na ten sezon mocno pokrzyżowała nam pandemia. Wielu chłopaków nie mogło trenować, czy nadal nie może trenować, co było i jest związane z przebywaniem na kwarantannie − ocenia Krzysztof Wiercioch.
Kluby z województwa łódzkiego starają się zabezpieczyć na różne sposoby. W systemie rejestrują po kilku trenerów poszczególnych drużyn. Po co?
− W razie gdyby któryś z trenerów musiał pozostać na kwarantannie, inny, który także w systemie przypisany jest do tego rocznika, może poprowadzić zespół w meczu – twierdzi Krzysztof Wiercioch.
− Gdyby nie pandemia, na pewno w roczniku ligowym mielibyśmy więcej chłopców do grania. Teraz część zawodników, rodzice, boją się wirusa, chłopcy nie trenują, nie są zgłoszeni do rozgrywek. Ja taką sytuację rozumiem − zauważa opiekun AZS.
Póki co w trudnym sezonie 2020/2021 nie doszło w lidze U13 do sytuacji, która miała miejsce w rozgrywkach kadetek, gdzie w jednym ze spotkań padł wynik 223:0. Do tego niecodziennego rezultatu odniósł się prezes Łódzkiego Związku Koszykówki.
− Mamy trudny czas pandemii, kadry wielu zespołów są osłabione, często grają w nich młodsze zawodniczki, czy zawodnicy. Nie rozumiem tego co się stało we wspominanym meczu. To nie miało nic wspólnego z celem tych rozgrywek. Wygrana za szelką cenę, jak najwyżej z przeciwnikiem, w którego zespole grają zawodniczki kilka lat młodsze? Będę piętnował takie sytuacje − mówi Bartłomiej Wojdak, prezes ŁZKosz. − Jako pierwsi w Polsce wprowadziliśmy w najmłodszych kategoriach wiekowych przepis, który przy osiągnięciu przewagi przez jedną z drużyn "stopuje" wynik meczu. Zwycięzca jest wyłoniony, ma świadomość swojej przewagi, a pokonany może godnie opuścić parkiet, nie będąc całkowicie zrezygnowanym i pozbawionym chęci do dalszej pracy. Niestety wszystko co możemy zrobić w przypadku starszych kategorii wiekowych, które są rozgrywkami centralnymi, to apelować do trenerów, by podeszli do swojej pracy z rozsądkiem i szacunkiem dla rywali. Nie wynik jest najważniejszy, szanujmy siebie wzajemnie, szanujmy przeciwnika, także tego, który jest młodszy. Chwalenie się wynikami, w których przewaga sięga grubo ponad 100 punktów, raczej chluby klubowi nie przynosi, a pokazuje jedynie to, co dla klubu jest ważne, czyli wynik końcowy. W takich sytuacjach poznajemy prawdziwe oblicze trenerów − dodaje prezes ŁZKosz.
Jakiś czas temu portale społecznościowe obiegł post "Mam marzenie. Zlikwidujmy ligi dziecięce". Autorzy podkreślili, że większość klubów, trenerów, rodziców już w najmłodszym wieku dzieci, czy podopiecznych ukierunkowuje się na wynik, zamiast na pracę nad ogólnym rozwojem.
Najmądrzejsi trenerzy powtarzają, to nie wynik, a prawidłowy rozwój młodych sportowców jest najważniejszy.
Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 19
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.