
– Kule mają praktyczne zastosowanie, to szklany przycisk do dokumentów – zabezpieczenie przed przeciągiem na eleganckie biurko – mówi pani Bogusia. (fot. Joanna Młynarczyk)
– Wykonane są z pełnego szkła, a ich uroda kryje się w różnorodności wypełnienia środka – pęcherzyki powietrza różnie ułożone powodują zawirowania, tworzą pajęczynki – opowiada Bogumiła Zalewicz. Skierniewiczanka ma wyjątkową pasję – kolekcjonuje szklane kule.
– Uwielbiam na nie patrzeć jak mienią się i zmieniają kolory, najpiękniej wyglądają w świetle dziennym – mówi Bogumiła Zalewicz.
Pierwszą kulę kupiła przypadkowo, kilka lat temu na targu kolekcjonerów w Skierniewicach. Od niej wszystko się zaczęło.
– Na tyle mnie zauroczyła, że są następne, choć staram się nie kupować na ilość. Wybieram tylko te, które naprawdę mi się podobają – przyznaje. – Są artyści, znane nazwiska, którzy specjalizują się w wykonywaniu szklanych arcydzieł, dla mnie nie jest to jednak priorytetem, kupuję kule, które mi się podobają – zwraca uwagę.
Niewielkie mieszkanie nie pozwala skierniewiczanie na dużą kolekcję, ale wizyty na targach staroci na rynku nie potrafi sobie odmówić.
– Chodzę, żeby pooglądać kule, wciąż nie wiem jak są one zrobione. Pęcherzyki powietrza mniejsze lub większe, zatopione w szkle, w każdym przedmiocie ułożone inaczej zachwycają
Mimo, że skierniewiczanka stara się ograniczać w kupowaniu kul, przedmiotów tych zaczęło przybywać.
– Gdy mój brat to zauważył, zrobił dla nich podświetlaną szafeczkę i teraz są pięknie wyeksponowane. Kiedy chcę się odstresować po całym dniu, siadam i oglądam. Nie ma dwóch jednakowych – pokazuje.
Dziś w jej kolekcji jest około 40 kul.
– Każda jest dla mnie tak samo wartościowa. Większość ich, tak jak mówiłam, kupiłam sama na targu w Skierniewicach i w Spale. Czasem udaje się coś ciekawego upatrzyć na aukcjach internetowych, ale w kolekcji jest też kula z Jyska i kilka darowanych. Nie mam już gdzie ich ustawiać, ale jak mi się coś spodoba, to ostatni pieniążek zawsze wysuplę – mówi pani Bogusia.
Jak przyznaje, bywa, że ich piękno odkrywa dopiero po kupnie.
– W domu zawsze coś w nich jeszcze zauważę. Tak było z pierwszą. Przyjechałam do domu, pokazałam mężowi i okazało się, że w ciemności świeci. Nawet sprzedający o tym nie wiedział, kiedy mu powiedziałam podczas następnych zakupów, był zaskoczony – wspomina pani Bogusia.
Kolekcjonowanie kul nie jest tanim hobby. Pierwsza kosztowała skierniewiczankę 35 zł, ale kule mają różne ceny, nawet kilkaset złotych za sztukę.

Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 3
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.