– Synek dzielnie znosi chorobę, podczas rehabilitacji jest bardzo dzielny, waleczny, ma w sobie ogromną chęć życia, bardzo chce być z nami. Jest naszym słoneczkiem, nie poddamy się w walce o niego – mówi Milena Wysocka, mama Antosia (fot. arch.)
Chłopiec jest wcześniakiem, urodził się w 35 tygodniu ciąży. Jest ciężko chorym dzieckiem, potrzebuje stałej opieki lekarskiej i rehabilitacji. Właśnie skończył 8 miesięcy, z czego większość życia spędził w szpitalu. Rodzina na szeroką skalę, niemal w całej Polsce, rozpropagowała apel o pomoc dla dziecka. Plastikowe nakrętki na rzecz chłopca zbierane są również w Skierniewicach.
Antoś urodził się z przepukliną oponowo-rdzeniową kręgosłupa w odcinku lędźwiowo-krzyżowym, garbem kostnym kręgosłupa, wrodzonym zapaleniem płuc, dużego stopnia wertykulomegalią, paraliżem lewej nóżki. Nadal diagnozowany jest pod kątem innych zaburzeń.
Milena Wysocka, mama chłopca, już na wczesnym etapie ciąży wiedziała, że nie będzie miała zdrowego dziecka. W 19 tygodniu ciąży dowiedziała się, że dziecko ma wodogłowie, a przy kolejnych badaniach wyszedł roszczep kręgosłupa – wada rozwojowa, która doprowadziła do przepukliny. Mimo to, nawet chwili nie wahała się, czy urodzić synka.
– Z uwagi na ciężką wadę wrodzoną i to, że nie było pewności, jaki synek będzie, mieliśmy możliwość zakończenia ciąży wcześniej – mówi Milena Wysocka, mama Antosia. – To nie wchodziło jednak w grę. Zdecydowaliśmy, że mimo wszystko chcemy, by synek przyszedł na świat, tym bardziej, że dwa lata wcześniej straciliśmy dziecko. Teraz ani chwili nie żałujemy tej decyzji, a wręcz są momenty, że łzy płyną na myśl, jak by go mogło nie być – przyznaje.
Za Antosiem 10 operacji. Mimo to, chłopiec jest uśmiechnięty, pogodny i trudno uwierzyć, że tyle w życiu przeszedł. Jest pod stałą opieką specjalistów: ortopedy, kardiologa, urologa, neurologa, gastrologa, laryngologa, chirurga, okulisty.
– Nie ma tygodnia żebyśmy nie jeździli z nim na kontrole lekarskie czy rehabilitacje – mówi pani Milena.
Wizyty prywatne, badania, dojazdy, to wszystko dużo kosztuje. Pani Milena nie pracuje zawodowo, zajmując się synkiem.
– Aktualnie leczenie Antosia pochłania nawet 3 tysiące złotych miesięcznie
Antoś z rodzicami mieszka aktualnie w Sochaczewie. Wyprowadzili się ze Skierniewic, zmuszeni sytuacją, do domu rodzinnego pani Mileny. Nadal jednak w Skierniewicach meszka babcia chłopca, która rozpropagowała na szeroką skalę akcję pomocy w mieście.
Zbierane są plastikowe nakrętki. Pieniądze ze zbiórki pozwolą pokryć koszty leczenia i rehabilitacji chłopca. Rodzina chłopca dziesiątki plakatów rozwiesiła w Skierniewicach, ale też w Sochaczewie, Żyrardowie, Warszawie, Olsztynie, w okolicach Ostrołęki i wielu innych miastach. W Skierniewicach plakaty i punkty zbiórki znajdują się w wielu szkołach i przedszkolach, sklepach, przychodniach, zakładach fryzjerskich, aptekach. Nakrętki dla Antosia zbierają urzędnicy, przedsiębiorcy i osoby prywatne.
Joanna Młynarczyk
ostatnie aktualności ‹Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 7
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
A gdzie jest Państwo? Przecież obecna władza daje podobno wszystko.
Tak, daje, ale sobie i swoim pociotkom
Ta kobieta wybrała - miała wybór- i chwała jej za to. A teraz apel, do wszystkich "obrońców życia poczętego" - sypnijcie groszem, niech Antoś ma szansę przeżyć godnie swoje trudne życie. Dlaczego apeluję tylko do tej grupy? Bo ci, którzy walczą o prawo do takiego wyboru, apeli nie potrzebują, są empatyczni, pomogą.