Takiego obrotu sprawy zarządzający największą wspólnotą mieszkaniową w Skierniewicach się nie spodziewali. Społeczne niezadowolenie, czy jak wolą mówić społecznicy – bunt – wyzwoliła wycinka drzew na skwerku w centrum miasta. Ignorowani dotychczas obywatele, dodatkowo „neutralizowani” od roku krótkim komunikatem: pandemia, zaczęli się organizować. Zarząd SSM ma problem.
Nauczony doświadczeniem minionych lat, że każda rewolucja w końcu się kończy, a w wydaniu spółdzielczym nie kończy się dekapitacją rządzących, zarząd czeka aż obywatele się wyszumią. A, że SSM jest jednocześnie pracodawcą dla kilkudziesięciu osób mieszkających w jej zasobach, zarząd sprawia wrażenie jakby nad buntem panował, kontrolował „rewolucję”. Czy słusznie?
– Na pytanie o zarobki w spółdzielni jesteśmy zbywani odpowiedzią, że są to informacje tajne. Tymczasem jest orzeczenie sądu najwyższego, które mówi, że tak nie jest. To my płacimy im pensje, to my się składamy na ich pensje i premie. Żądamy, żeby w końcu wzięli się za robotę – mówiła Kamila Kasperska-Kurzawa.
W sobotę, 27 marca spotkali się przy placu zabaw pomiędzy ulicami Cichą a Kopernika. Postulaty, wraz z zaproszeniem do buntu, obywatele wywiesili wcześniej na klatkach schodowych i na drzwiach osiedlowych śmietników. Wyznaczono priorytety: posprzątanie terenów należących do SSM, obniżenie opłat za czynsze, fundusz remontowy i wodę, zakończenie barbarzyńskiej wycinki drzew i przystąpienie do zazieleniania publicznej przestrzeni. Powstała pierwsza petycja, na początek „zbuntowani” postanowili dowiedzieć się ile zarabiają członkowie zarządu SSM i dlaczego ich pensję są zbyt wysokie.
Na ulotce napisali: „Mamy plan uzdrowienia sytuacji. Z korzyścią dla każdego członka SSM”.
I o ile korzyści można wskazać bez trudu – zwiększenie transparentności działania SSM (zmuszeni zarządu spółdzielni do publikacja ogłoszeń, przetargów, planów inwestycyjnych, budżetów, szczegółowych informacji dot. wydatków i kosztów utrzymywania administracji) – o tyle osoba postronna może odnieść wrażenie, że planu uzdrowienia sytuacji nie ma. Niewykluczone, że ten urodzi się w trakcie diagnozy sytuacji, ale rację może mieć zarząd SSM, który do dialogu się nie włącza, czekając końca rewolucji. „Tisze jedziesz, dalsze budiesz” mówi rosyjska mądrość.
Przystąpiliśmy do uporządkowania zielonej przestrzeni należącej do SSM – konsekwentnie powtarza prezes Krzysztof Tułacz.
– Dochowaliśmy wszystkich procedur i możliwości skonsultowania działań z obywatelami. Na 30 dni przed wystąpieniem do urzędu o zgodę na wycięcie drzew zamieściliśmy na klatkach schodowych informację. Nikt nie zareagował, nie pytał o plan „odświeżenia” terenu przed spółdzielnią – mówi prezes Tułacz. – Zarzucanie nam barbarzyństwa, czy bezmyślnego rżnięcia drzew jest oszczerstwem. Mamy koncepcję nasadzeń. Urząd zgodził się na wycięcie 6 wierzb i jesionu, ale w zamian zobowiązał nas do posadzenia na tym obszarze 14 nowych. Wycinkę poprzedziła wizja lokalna – wylicza prezes. – Nie wycięliśmy, jak planowaliśmy wszystkich wierzb, bo na jednej z nich odkryliśmy gniazdo – broni decyzji.
Pytamy o konfrontację z niezadowolonymi spółdzielcami, odpowiada – za chwilę przystąpimy do nasadzeń. Na zaproszenie „Buntowników” w sobotę późnym popołudniem odpowiedziała garstka spółdzielców. Każdy na spotkanie „przyniósł” swoje żale.
– Mam w dupie wasz bunt i petycję, nie życzę sobie, by ktoś mówił, że nie sprzątam na klatkach. Jestem sprzątaczką w SSM i na tej robocie straciłam zdrowie – krzyczała kobieta.
Kamila Kasperska-Kurzawa organizująca bunt próbowała studzić emocje: – Do pani akurat ja nie mam zastrzeżeń. Dobrze, że w SSM pracują też tacy ludzie.
Dyskutujący poruszali także konkretne sprawy – kwestię zorganizowania parkingów, zabezpieczenia chodników i wejść do klatek schodowych przed rowerzystami i zmotoryzowanymi, udostępnienie przedsiębiorczym obywatelom dawno niewykorzystywanym (legalnie) pomieszczeniom w blokach, konieczność zorganizowania wózkowni, sprzeciw wobec wycinki wysokich drzew, konieczność reagowania przez zarządcę na akty wandalizmu, czy sytuację dokarmiania dzikich ptaków…
Źle, że w tym spotkaniu nie wziął udziału nikt z zarządzających SSM. Transparentność podejmowanych i wydawanych decyzji to na początek słuszny postulat. Dziwi, że Kamila Kasperska-Kurzawa w walce o „uzdrowienie sytuacji” nie widzi partnerów w radnych miasta.
– Skontaktowała się ze mną radna Kulig i stwierdziła, że sprawę przedstawi na forum rady jeśli przygotuję jej stosowne pismo, wyłożę oczekiwania. Nie potrzebuję pośrednika, takiej pomocy nie potrzebuję w ogóle – mówi społeczniczka. Zapowiada, że rozpoczyna akcję edukacyjną sąsiadów, którzy nie dbają o swoje otoczenie, wyrzucają przez okna „niedzielny makaron”.
Przeprowadziłam się do Skierniewic z dużego miasta i z wieloma zachowaniami nie mogę się pogodzić. Czasem rolnicy mają czyściej na podwórkach, niż my na trawnikach przed domami. Kamila Kasperska-Kurzawa
Jak wiele jest do zrobienia i jak wielkie zrozumienie kobieta znajduje u innych mieszkańców Skierniewic wystarczy choćby pobieżna lektura wpisów zamieszczanych na portalu społecznościowym. Czyżby pandemia uczyniła nas wrażliwszymi, czy tylko szukamy okazji do spotkania drugiego człowieka?
Jak zostanie spożytkowana energia spółdzielców, zależy od zarządzających SSM, samorządu, prezydenta miasta.
– Wszystko zaczęło się od wycinki drzew na osiedlu Cicha/Kopernika/Mszczonowska. Jednak mieszkańcom nie chodzi tylko o wycinanie drzew. W podcieniach, tuż przy siedzibie SSM, strach przejść. Tam non stop siedzą pijaczki. Tam się odbywają alkoholowe spotkania. Tymczasem nikt ze spółdzielni nic z tym nie robi. Powinni powiadomić straż miejską albo policję, żeby się zajęli tym tematem – mówiła jedna z mieszkanek bloków przy ulicy Cichej. Brud i smród na klatkach schodowych też nie poprawia komfortu życia. Proszę zobaczyć jak wyglądają śmietniki! Szczury są wielkości małego psa. brakuje koszy na śmieci, bo są likwidowane z przyczyn nam nieznanych. Wycinane są zdrowe drzewa, a władze spółdzielni tłumaczą się z tego faktu dość niejasno. A trawniki w mieście? Czy naprawdę trzeba golić je do samej ziemi? – wykrzyczeli spółdzielcy. Choroby wylistowano, pora zacząć leczyć!
Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 12
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Zróbcie porządek ze starymi babami które dokarmiają koty i robią syf i smród, gołębią rzucają chleb,makaron przez okno a pod oknami i na parapetach nasrane. Sprzątaczki czasem tydzień nie widać a wypłatę bierze.Wiele by można pisać i tak nic się nie zmieni
Także szukam kontaktu z "Buntownikami"..... a procedury wspominane przez Spółdzielnię polegają na tym, że jeżeli jednemu z mieszkańców kilkudziesięcioletnie drzewo przysłania widok z okna, to Spółdzielnia skwapliwie "godzi" się na jego wycięcie , natomiast pytanie o posadzenie nowych drzew spotyka się z odmową, bo przecież " w Pani rejonie jest dużo drzew, więc nowych nie będzie.... Gdy się "uprą " na wycinkę jakichś drzew, to nie zrezygnują, mimo, że ogromna większość mieszkańców jest przeciwko i proszą o ewentualne przycięcie drzewa - pracownik Spółdzielni potrafi wezwać policję i grozi Sądem.... W artykule wspomniane jest gniazdo, które powstrzymało przed wycinką jedno drzewo... W naszym rejonie drzewo zostało znacznie przycięte , pomimo występowania w nim gniazda. A na wspomniane przycinanie trawników wydawane są nasze pieniądze ( nie wspominając o spalinach i hałasie), podczas gdy tendencja na świecie i w Polsce jest zupełnie inna - chroni się zieleń ...
Na fb proszę wpisać STOP BETONOWANIU MIASTA grupa jest otwarta, zapraszam
Czy jest jakaś grupa np na fb bo ja żadnego ogloszenia nie widziałam o takim spotkaniu i nie wiem czy przeoczyłam czy ktoś zdążył je sprzątnąć.
Czynsze sam są baaardzo Wysokie. Za wysokie. Do tego przychodzą informacje o podwyżkach. Boje się kolejnej korespondencji z ssm
Akurat co do jakości pracy, pracowników SSM można mieć sporo do zarzucenia. Sami mieszkaja w blokach SSM i to oni w większości przychodzą na walne i głosują, więc każdy prezes liczy się przede wszystkim z pracownikami a nie spółdzielcami których ma w du***. Oni maja potulnie płacić i się cieszyć że na głowie im się woda nie leje to takie podejscie. Najlepsze rozwiązanie to podzielić na mniejsze. Ja mieszkam w małej spółdzielni i to prezes jest dla mnie i naprawia na bierząco zniszczenia czy cokolwiek, a nie ja dla prezesa, a dokładniej moje złotówki. Oddzielcie się stwórzcie własną spółdzielnie, a prezesa wybierzcie jako jednego z mieszkańców i wtedy okaże się że każdy problem da się rozwiązać z prędkością światła.
a ja sie nie ciesze , bo mi akurat woda kapie. zglaszlam ten fakt, ze woda kapie do otworu wentylacyjnego w wc jak pada deszcz i przyjechali. zrobili. okazalo sie ze to nie ten komin wentylacyjny. wiec zrobili drugi. nadal kapalo, wiec zglosilam raz jeszcze. przyjechali i jakis kapelusz przykrecili do komina. dalej kapie. odpuscilam i tak od roku mi kapie, ze az plama wyszla na scianie. chyba bede musiala sama wyjsc na dach i zrobic to jak nalezy.