Kobiety z Hotelu Ukraina. Do Skierniewic dotarło już ponad 100 matek z dziećmi

(fot. Anna Wójcik-Brzezińska)

Dziewięcioletni Volodya ostatniej nocy dwa razy zrywał się z łóżka, wkładał mechanicznie kurtkę, rzucał do matki: – Biegniemy? Tłumaczy, że w Skierniewicach nie będzie nalotów, nie wyją syreny, nie musi się bać. Nie może uwierzyć. Z dwoma braćmi widzieli wojnę.

Sześciu psychologów urząd miasta oddelegował do pracy z rodzinami, które docierają do Skierniewic. Pielęgniarki z Ukrainy, które od lat pracują w mieście ruszyły z pomocą.

Kwaterujemy uchodźców w naszych lokalach komunalnych, mieszkaniach osób prywatnych, hotelu START. Jeśli zajdzie taka potrzeba, w hali ośrodka sportu zorganizujemy boksy, które oddamy do dyspozycji Ukraińców napływających do naszego miasta z obszaru wojny – mówi prezydent Skierniewic, Krzysztof Jażdżyk.

Około pięćdziesiąt matek z dziećmi, które uciekły do Polski przed wojną – mieszka w hotelu Start. Od kilku dni miejsce to nazwano Hotelem Ukraina.

– Wyszłam z domu, jak stałam. Zapomniałam wziąć dzieciom majteczek – o bieliźnie dla maluchów – powtórzy Wala jeszcze kilka razy. Wyrzuca sobie brak zorganizowania, a przecież nigdy wcześniej nie miała z tym problemu.

Irena Góraj to nauczycielka z jednej ze skierniewickich szkół. Od 10 lat mieszka w Skierniewicach, pochodzi z Kresów. Łamiącym głosem mówi: – W Ukrainie moja rodzina została.

Spogląda na okno komunikatora. Denerwuje się, od ponad godziny przy imieniu mamy jest informacja: „nieaktywna”.

 Kobiety niewiele do siebie piszą. Lepiej nie zostawiać śladów, nie dawać Rosjanom za dużo informacji, które mogliby później wykorzystać. Jest bezsilna: – Nie mogę rodziny ściągnąć do Polski, bo są zablokowani. Nasza wieś okrążona jest rosyjskim kordonem. Cały czas są bombardowani. Moi bliscy są bardzo zmęczeni. Dramat.

 Irena zgłosiła się jako wolontariuszka, by pomagać uchodźcom, którzy trafiają do Skierniewic. Wraz z innymi dyżuruje w urzędzie. Tłumaczy teksty, rozmawia z Ukraińcami.

Wszyscy Ukraińcy, którzy przyjeżdżają do Skierniewic są testowani pod kątem koronawirusa. Testy wykonuje miejscowy szpital. Osoby, u których potwierdzono zakażenie trafiają do zorganizowanego przez Zakład Utrzymania Miasta izolatorium.

Jestem z Volhynia. Dużo ludzi ucieka. Ja uciekłam, bo już bardzo się bałam. Zabrałam siódemkę swoich dzieci, spakowałam, co mogliśmy unieść i ruszyliśmy. Trochę na piechotę, potem ktoś nas podwiózł trochę i znów na nogach. Dotarliśmy na granicę – mówi. Jej najstarszy syn ma sześć lat. Mania, która nie schodzi z rąk mamy niespełna 1,5 roku. Do Polski przyjechała z teściową i jej dzieckiem. – Zostaję tutaj, nie chcę wracać do Ukrainy – mówi stanowczo. Jest jedyną kobietą w hotelu Start, która nie chce się odwracać, patrzeć na to, co zostawiła w domu. Jest zdeterminowana, by nowe życie zacząć w Polsce. – Trzy lata temu pracowałam tu  jako opiekunka do dzieci. Wtedy wróciłam, bo swoje zostawiłam z rodziną, teraz, jeśli będę mogła, już nie wrócę.

12 km od granicy z Białorusią mieszka Valentyna. Ma pięcioro dzieci. Z jej rąk nie schodzi mały Paszka. W babcię wtulił się dwulatek Tymofiy. Wyjechała, nie chciała czekać, jak wojna na dobre wejdzie do wsi. Usłyszały rakiety – w pół godziny później były gotowe do drogi. Mieszkańcy zdążyli zaminować mosty, jakby czołgi miały wjechać. Słyszeli, jak jadą, ale Rosjanie do wsi – jak mówi Valentyna – weszli na piechotę, uwaleni w błocie.

– Wjechali czołgami na grzęzawisko Valentyna zachodzi w głowę, jak to możliwe.

Kobiety nie przestają chwalić Polaków i dobra, z którymi się spotkały po tej stronie granicy. Powtarzają, że nie potrzebują niczego – ze wzruszeniem dziękują za to, co już otrzymały.

Walentyna w Skierniewicach mieszka od pięciu lat, prowadzi swój zakład kosmetyczny. Mówi, że wyjechała z Ukrainy osiem lat temu, gdy w lutym „zielone ludziki” zajęły ukraiński Krym. Mieszkała w Żytomierzu, niedaleko od Kijowa.

W niedzielę z granicy odebrała mamę, zabrała też kobietę z dzieckiem. Chciała pomóc. Na czterdziestu metrach kwadratowych, które do tej pory Wala zajmowała jedynie z córeczką, dziś mieszka pięć osób.

Pomogłabym więcej, ale nie jestem w stanie – odwraca wzrok wyraźnie wzruszona. – W Żytomierzu została moja siostra, ciocia, ich dzieci, moi bliscy przyjaciele. Od kilku dni praktycznie nie opuszczają piwnic, nie ma sensu, bo syreny praktycznie nie przestają wyć – mówi.

Czego mi trzeba? Tylko grzebienia, od trzech dni nie mam się czym uczesać. Niczego więcej. W Polsce jakiś pan dał mi bardzo dużo pieniędzy. Mamy 100 złotych. Ot tak, podszedł i dał. Wiele dobra mnie i moja rodzinę spotkało – mówi Oksana. Jest Rosjanką. – Nawet przez chwilę nie pomyślałam, by jechać do Rosji. Mój mąż jest Ukraińcem, moi synowie to Ukraińcy, moje miejsce jest na Ukrainie – mówi stanowczo.

Martwi się, że w domu zostały psy. Niby mają opiekę, ale brakuje ich bardzo...

WIĘCEJ CZYTAJ W WYDANIU GŁOSU

Anna Wójcik-Brzezińska

Anna Wójcik-Brzezińska

napisz maila ‹
ostatnie aktualności ‹

Jak oceniasz ten artykuł?

Głosów: 5

  • 5
    BARDZO PRZYDATNY
    BARDZO PRZYDATNY
  • 0
    ZASKAKUJĄCY
    ZASKAKUJĄCY
  • 0
    PRZYDATNY
    PRZYDATNY
  • 0
    OBOJĘTNY
    OBOJĘTNY
  • 0
    NIEPRZYDATNY
    NIEPRZYDATNY
  • 0
    WKURZAJĄCY
    WKURZAJĄCY
  • 0
    BRAK SŁÓW
    BRAK SŁÓW

0Komentarze

dodaj komentarze

Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.

Treść niezgodna z regulaminem została usunięta. System wykrył link w treści i komentarz zostanie dodany po weryfikacji.
Aby dodać komentarz musisz podać wynik
    Nie ma jeszcze komentarzy...
tel. 603 755 223 lub napisz kontakt@glossk.pl

KUP eGŁOS

Skierniewice

Ich drugi język, czyli angielski jest...

Skierniewicki Ekonomik będzie świętował...

Dzialasz w obszarze wolontariatu?

Uniwersytet Trzeciego Wieku w Skierniewicach...

Hotel Start zamknięty

Inauguracja roku akademickiego w Skierniewicach....

Węgierski film "Wytłumaczenie wszystkiego" na...

Grupa skierniewiczan od dziesięciu lat na rowerach...

Święty Nepomucen w jednym miejscu nie ustał…...