Dżeki i Nuka mają po dwa lata. Psy były głodzone, bite, karane polewaniem zimną i gorącą wodą. Gdy trafiły do Korabiewic, panicznie bały się człowieka. Suczka znalazła nowy dom, pies wciąż czeka na kochającego opiekuna.
Podobnych historii w Korabiewicach jest dużo więcej. Wolontariusze z trudem opowiadają o swoich podopiecznych. Nie sposób pogodzić się z okrucieństwem tych, od których zwierzęta uciekły, czy którym je odebrano.
Kaskader uczył przyszłych weterynarzy. Większość swojego życia spędził na uczelni. Ma 30 lat, od czterech jest na emeryturze w Korabiewicach. Koń cierpi na zespół Cushinga, objawiający się m.in. nadmiernym pragnieniem, spadkiem wagi oraz nadmiarem lub całkowitym brakiem apetytu. Choroba jest nieuleczalna, ale odpowiednie leki i żywienie poprawiają komfort chorego Kaskadera.
14 małych świnek zostało uratowanych przed gospodarzem, który w nieludzkich warunkach przetrzymywał swoje zwierzęta. – Locha zmarła po porodzie w straszliwym cierpieniu. Tego widoku nie zapomnę do końca życia – mówi jedna z pracownic schroniska.
Na budowę domu dla prosiąt udało się zebrać ponad 40 tysięcy złotych.
Schronisko wiele lat temu stworzyła Magdalena Szwarc, związana z przemysłem cyrkowym. Skala potrzeb przerosła kobietę. Schronisko w 2012 roku przejęła Fundacja VIVA!, która zajmuje się walką o poprawę warunków życia zwierząt i troszczy się o ich los.
Miesięczny koszt utrzymania schroniska mieszczącego się na obszarze 20 hektarów to około 170 tysięcy złotych.
– Musieliśmy przeprowadzić wiele remontów, mnóstwo rzeczy wymagało uporządkowania; zwierzęta potrzebowały nowych bud, niezbędne było również doprowadzenie melioracji – wylicza Pani Karolina Wiewiórkowska, kierowniczka schroniska. – Cały czas potrzebujemy pieniędzy na zakup karmy, środków czystości i niezbędnych sprzętów. Liczy się każda kwota.
Wolontariusze z Korabiewic podkreślają: – Choć mamy do czynienia z ogólnym wzrostem społecznej świadomości dotyczącej humanitarnego traktowania zwierząt, wakacje nadal pozostają czasem, kiedy czworonogi są masowo porzucane.
Cały zespół wkłada w swoją pracę dużo serca. – Nawet jeżeli mamy komplet i nie możemy przyjąć kolejnych zwierząt, staramy się przekierowywać je w inne miejsca. Nikogo nie zostawiamy bez pomocy – zapewnią pracownicy schroniska.
Zwierzaki z Korabiewic potrzebują pomocy
Schronisko w Korabiewicach zamieszkuje około 400 zwierząt. Najwięcej jest psów i kotów, są też zwierzęta gospodarskie: konie, krowy, owce, kozy, kury, gęsi, a nawet królik. – Często trafiają tu w wyniku interwencji, uratowane przed rzeźnią – wyjaśnia pani Karolina. – Mamy 18 pracowników i około 60 regularnie odwiedzających nas wolontariuszy. – To nadal zbyt mało – dodaje.
Działania fundacji opiekującej się schroniskiem z pewnością można określić jako wieloaspektowe: oprócz zachęcania do adopcji i organizowania różnego typu akcji charytatywnych, stowarzyszenie zajmuje się prowadzeniem spraw sądowych przeciwko oprawcom zwierząt, przeprowadza szkolenia instytucji państwowych, propaguje etyczne traktowanie czworonogów oraz otwarcie krytykuje niehumanitarne działania firm i osób prywatnych.
Jeśli chcesz zostać wolontariuszem w Korabiewicach, pisz na maila wolo@viva.org.pl
Możesz też wpłacić darowiznę. Wszelkie informacje znajdują się na stronie https://schronisko.info.pl/
Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 5
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Dokladnie ludzie nie dajcie sie nabrac dostaja darmowa karme od producenta Mars i wiele wiele innych darczyncow typu sklepy wielkopowierzchniowe (rozdarte opakowania itd) jak karma jest za slaba wedlug nich to jest rozdawana. Pracowalem tam to wiem jak to dziala. NIE DAJCIE SIE NABRAC zbiorki robione co roku na budowe drogi miedzy boksami trwala pare lat i co roku pieniadze ginely.
Te zwierzaki miałyby się dobrze .. fundacja która jest właścicielem Korabiewic ma milionowe przychody roczne, nawet do 10 mln PLN bywało. Wjeżdżając na teren schroniska cofamy się do PRL, jak popada to błoto po kolana bo nie ma kasy na ciężarówkę żwiru. Cała infrastruktura nie wygląda adekwatnie do środków jakimi dysponuje fundacja. Ludzie nie dajcie się nabierać, tu nie chodzi o zwierzęta