Nikt do tej pory nie wpadł na to, że zalew może posłużyć nie tylko wędkarzom i spacerowiczom. Aż do teraz. Choć projekt siedmiu zapaleńców zaczyna nabierać treści, niedowiarki (jak pisząca artykuł) muszą poczekać do maja, by zobaczyć żagle na Zadębiu.
Grupa weteranów harcerskich wypraw wodnych, instruktorów i żeglarskich romantyków postanowiła zrobić coś, co wydawało się niemożliwe: reaktywować harcerskie tradycje żeglarskie nad lokalnym akwenem i powołać do życia Harcerski Klub Żeglarski. To jest historia powstawania „Omegi”.
Nad zalewem nie ma jeszcze przystani z prawdziwego zdarzenia. Nie ma kabinowych łodzi. Jest duch – silniejszy niż niejedna fala na Morzu Północnym. I są ludzie, którzy mają w sobie coś z bohaterów dawnych opowieści. Tekst ilustrujemy zdjęciami z harcerskiej kroniki.
Wszystko zaczęło się od rozmowy przy stole
Pomysł zrodził się — jak wiele najlepszych idei — przypadkiem. Przy stole, na imprezie rodzinnej. Wśród 12 osób siedzących razem padło jedno pytanie: „A dlaczego w Skierniewicach nie ma żaglówek?”.

— Każdy z nas kiedyś pływał — mówi Jarosław Biernacik, dziś komandor stowarzyszenia. — Harcerze, sternicy, instruktorzy. Budowaliśmy hangary, szkoliliśmy młodzież, żyliśmy wodą. Chcieliśmy do tego wrócić i tak powstała „Omega” – Harcerski Klub Żeglarski w Skierniewicach.
Na potwierdzenie pięknej myśli z „Traktatu o łuskaniu fasoli” — Układ przypadków to właśnie przeznaczenie, wspomnieć wypada, że o tym projekcie autorka dowiedziała się o mistrza kominiarstwa… zapalonego żeglarza. Historia sprowokowała do odkurzenia sportowej książeczki żeglarskiej.
Dziedzictwo i misja
Wśród założycieli skierniewickiego klubu są osoby, które dosłownie woziły cegły na budowę harcerskiego ośrodka wodnego w latach 70. Był wśród nich m.in. Stanisław Krawczyk – uczestnik legendarnego rejsu jachtu Polski Len do Ameryki z okazji 200-lecia Konstytucji USA.

— Wyprawa trwała trzy miesiące. Jacht wracał tylko na żaglach, po awarii silnika. Po drodze były Azory, Gibraltar, Quebec, Montreal… — opowiadają z dumą działacze.
Skierniewice, w co może trudno uwierzyć, mają swoją żeglarską kartą. Pisali ją harcerze.
To właśnie duch takich ludzi, jak Krawczyk czy druh Leon Majcher, zapalił iskry w oczach obecnych członków klubu. Zdecydowali się nie tylko przypomnieć lokalną historię, ale stworzyć miejsce, w którym młodzież nauczy się odpowiedzialności, dyscypliny i współpracy.

— Żeglarstwo to nie tylko sport. To sposób myślenia. Etyka. Wspólnota. I to chcemy przekazywać — dodaje Dariusz Nawrocki, wiceprezes stowarzyszenia.
Od magazynu do marzeń
Hangary, które kiedyś tętniły życiem, przez ostatnie dekady były magazynami wszystkiego – rewirem, który nie zatrzymywał oka. Klubowicze odkurzyli je, dosłownie — szlifierką otwierali zamknięte na głucho drzwi. W środku znaleźli m.in. pneumatyczne pontony z dawnych pomostów.
— W czasach transformacji wszystko się rozpadło. Harcerze pozbyli się sprzętu, nie było nawet pagaja. My postanowiliśmy zacząć od zera — opowiadają.

Na początek kupili Omegę. Łódź warta była swojej ceny -- była w stanie opłakanym, wymagała gruntownego remontu. Członkowie jednej z najmłodszych organizacji społecznych w mieście dali jej drugie życie – wyremontowali samodzielnie. 1 maja Omega zostanie zwodowana.
— Będziemy szkolić chętnych do rozpoczęcia przygody żeglarskiej, już mamy harmonogram. Każdy, kto chce się uczyć, jest u nas mile widziany. Nawet sześciolatek, jak nasz Józio!
Członkowie drużyn żeglarskich nie tylko brali udział w pracach społecznych na terenie miasta, ale także starali się zarobić pieniądze na zakup narzędzi i sprzętu żeglarskiego, niezbędnego w bieżących pracach bosmańskich, związanych z utrzymaniem sprzętu pływającego. Przykładowo w roku 1972 i 1973 wzięli udział w pracach terenowych porządkujących teren parku miejskiego, za co otrzymali w roku 1972 kwotę ponad 500 zł, w roku 1973 – 547 zł.
Żródło: ”Nowa Watra” Kwartalnik wewnątrzorganizacyjny ZHP, Nr 01 (06)/2025
6 do 69 – pokolenia pod żaglami
Dziś klub liczy 12 dorosłych i 7 młodzieżowych członków, ale liczba ta rośnie z tygodnia na tydzień. Matki zgłaszają się z dziećmi, ojcowie przypominają sobie, że kiedyś pływali.

— Dla nas to nie tylko pomoc logistyczna, ale i ogromna radość. Bo ten sport łączy pokolenia. A dzieciaki, oderwane od ekranów komputerów czy smartfonów, uczą się rzeczy, których nie da się nauczyć w szkole — mówią zgodnie.
Wielkie plany i małe kroki
Na razie stowarzyszenie działa jako zwykłe (zarejestrowane w urzędzie miasta), nie figuruje w KRS. To ogranicza możliwości pozyskiwania środków, ale nie ogranicza marzeń.
— Chcemy zdobyć łódź kabinową, prowadzić egzaminy na żeglarza, zapraszać na spotkania marynarzy, organizować wycieczki do muzeów morskich — mówi jeden z instruktorów. — Mamy kontakt z oficerami Marynarki Wojennej. Planujemy wyjazd na okręt Hydrograf.

Na horyzoncie są też działania lokalne — odbudowa pomostu na zalewie, odnowienie slipu, przywrócenie pełnej funkcjonalności terenu przystani.
— Chcemy, żeby to znów było miejsce żyjące, pulsujące życiem, z dzieciakami w mundurach wodnych, z flagą na maszcie. Jak kiedyś — mówi Biernacik.
W 1974 roku „w Skierniewicach zorganizowana została Spartakiada Drużyn Wodnych, podczas której odbyło się pzyrzeczenie harcerskie nowych członków drużyn żeglarskich. W uroczystości otwarcia spartakiady wzięła udział orkiestra z Liceum Ogólnokształcącego im. B. Prusa w Skierniewicach.
Źródło: j.w.
Woda łączy
Czy się uda? Na to pytanie nikt nie odpowiada wprost. W ich oczach widać coś, co przekonuje bardziej niż jakiekolwiek słowa: determinację.

— Zwołaliśmy dwie osoby. Przyszło pięćdziesiąt. Jeśli połowa zostanie, to już jest sukces — mówi jeden z instruktorów. — A historia? Historia jest piękna.



Harcerski Klub Żeglarski "OMEGA": 603 099 306
*propozycja nie tylko dla harcerzy.

*propozycja nie tylko dla harcerzy.



Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 16
2Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Moim skromnym zdaniem druhowie na piątym zdjęciu od lewej: Adam Piel, Leszek Ziębiński, Wojtek Borowski i Sławek Caban. Na zdjęciu siódmym: Piotr Burian. Na ósmym: Sławek Caban. Na dziewiątym: Czesiek Kalisiak. Z żeglarskim pozdrowieniem stopy wody pod kilem! Ahoj!
Jedno że zdjęć w tekście pokazuje siedzących druhów żeglarzy przy małym posiłku. Ten w środku z wąsem w zeglarskiej bluzie to ja .... czyli Waldemar Maszewski. Obok mnie (też w bluzie zeglarskiej) druh Sławek. To było pół wieku temu. Poza tym brałem udział w regatach na zalewie. W załodze jeszcze byli : Darek Plaskota, Zbyszek B. i jeszcze jeden Zbyszek (tego nazwiska nie pamietam)
Jedno że zdjęć w tekście pokazuje siedzących druhów żeglarzy przy małym posiłku. Ten w środku z wąsem w zeglarskiej bluzie to ja .... czyli Waldemar Maszewski. Obok mnie (też w bluzie zeglarskiej) druh Sławek. To było pół wieku temu. Poza tym brałem udział w regatach na zalewie. W załodze jeszcze byli : Darek Plaskota, Zbyszek B. i jeszcze jeden Zbyszek (tego nazwiska nie pamietam)
Jedno że zdjęć w tekście pokazuje siedzących druhów żeglarzy przy małym posiłku. Ten w środku z wąsem w zeglarskiej bluzie to ja .... czyli Waldemar Maszewski. Obok mnie (też w bluzie zeglarskiej) druh Sławek. To było pół wieku temu. Poza tym brałem udział w regatach na zalewie. W załodze jeszcze byli : Darek Plaskota, Zbyszek B. i jeszcze jeden Zbyszek (tego nazwiska nie pamietam)
Pozdrawiam wszystkich, którzy działali nad zalewem
Pamiętajcie o wypadku śmiertelnym, który był kiedyś - linia wysokiego napięcia vs żagiel. Pływać pewnie można ale nie wiem czy da się bezpiecznie przepływać z wysokim żaglem pod tą linią.
Tamta linia jest przebudowana, Omega pod nią spokojnie przejdzie. Problemem jest inna linia, średniego napięcia, która przecina zalew na pół i wisi znacznie poniżej norm. Miasto zamiast pilnować swojego zalewu to wolało przygarnąć kasę od patodewelopera nie patrząc na nic.
Na wysokości cypla przed linią był znak zakazujący wpływania żaglówkami na ten akwen.
W latach 90 byłem w WDH z druhną Agnieszką Antosik i druchem Marcinem. Piękne to były lata. W hangarach zszywaliśmy żagle, nocowaliśmy na omegach i rajce przy boi. Mały akwen, ale wiatr w żaglach był. Ech! Czuwaj!