Skierniewiczanin na Antypodach zdobywa mistrzowski pas w K1
  • Przemysław Matuszewski wziął udział w amatorskich mistrzostwach świata federacji ISKA w Brisbane w Australii. Skierniewiczanin wrócił do rodzinnego miasta z mistrzowskim pasem, zwyciężając w formule K1.
  • Po zakończeniu zawodów znalazł chwilę, by spotkać się z rodakami mieszkającymi od lat na Antypodach.

– Mówiąc wprost, pojechałem na koniec świata. I był to, jak dotąd, wyjazd mojego życia – przyznaje w rozmowie z eglos.pl Przemysław Matuszewski.

Zanim stanął w ringu, spakował sportowe torby, pożegnał rodzinę i – jak sam mówi – to właśnie rozłąka z najbliższymi okazała się najtrudniejsza. Już sama podróż do Brisbane była sprawdzianem wytrzymałości.

– W samolocie spędziłem około 14 godzin, z przesiadką w Dausze. Do tego zmiana stref czasowych… Dlatego poleciałem kilka dni przed rozpoczęciem imprezy, choć i tak to był zbyt krótki czas na aklimatyzację – tłumaczy zawodnik.

– Jeśli jeszcze kiedyś będę walczył w miejscu oddalonym o kilka stref czasowych, polecę przynajmniej pięć dni wcześniej. W Australii budziłem się o drugiej w nocy, nawet tuż przed walkami. Dopiero pod koniec pobytu organizm się ustabilizował – dodaje.

Przyjechałem, zobaczyłem i zwyciężyłem. Chyba tak najkrócej mógłbym opisać swój występ w Brisbane.

Przemysław Matuszewski

Amatorskie mistrzostwa świata federacji ISKA to największe na świecie wydarzenie tego typu w sportach walki. Na arenach rywalizowano m.in. w Muay Thai, K1, MMA i Karate. Do Australii przyjechali zawodnicy z 18 krajów. Polskę, oprócz Przemysława Matuszewskiego, reprezentowało jeszcze sześciu zawodników.

Skierniewiczanin stoczył dwie walki w formule K1. W pierwszej pokonał Australijczyka na punkty, w finale zmierzył się z reprezentantem Mongolii.

– Miałem trudne chwile przed finałem, w szatni. Właśnie wtedy, gdy najbardziej potrzebowałem wsparcia, rodzina była dla mnie ogromnym oparciem. Wiedziałem, że nie jestem sam – wspomina Matuszewski.

Walka finałowa zakończyła się efektownym nokautem w trzeciej rundzie.

Po zwycięstwie znalazł się czas, by poznać codzienne życie i kulturę mieszkańców Antypodów. Matuszewski kilkakrotnie spotykał się z Polonią z Brisbane.

– To wspaniali, pozytywni ludzie. Bardzo nam pomagali, kibicowali przez cały czas, byli obecni w hali podczas mistrzostw – mówi zawodnik.

Nie zabrakło też zabawnych momentów.

– W drodze powrotnej miałem śmieszną sytuację na lotnisku. Pas mistrzowski nie mieścił się w walizce, więc niosłem go przewieszony przez ramię. Ludzie zaczepiali mnie, pytali, za co dostałem pas, gratulowali i prosili o wspólne zdjęcie – opowiada.

Matuszewski nie ukrywa, że to jeden z najważniejszych wyjazdów w jego sportowym życiu. Na razie nie zdradza kolejnych planów, ale jedno jest pewne – na tym nie zamierza poprzestać.

Jak oceniasz ten artykuł?

  • 0
    BARDZO PRZYDATNY
    BARDZO PRZYDATNY
  • 0
    ZASKAKUJĄCY
    ZASKAKUJĄCY
  • 0
    PRZYDATNY
    PRZYDATNY
  • 0
    OBOJĘTNY
    OBOJĘTNY
  • 0
    NIEPRZYDATNY
    NIEPRZYDATNY
  • 0
    WKURZAJĄCY
    WKURZAJĄCY
  • 0
    BRAK SŁÓW
    BRAK SŁÓW

0Komentarze

dodaj komentarze

Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.

Treść niezgodna z regulaminem została usunięta. System wykrył link w treści i komentarz zostanie dodany po weryfikacji.
Aby dodać komentarz musisz podać wynik
    Nie ma jeszcze komentarzy...
tel. 603 755 223 lub napisz kontakt@glossk.pl

KUP eGŁOS