Działkowcy złożyli zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa. W dokumencie padają poważne zarzuty: nadużycie uprawnień, przywłaszczenie powierzonych środków i szkoda licząca setki tysięcy złotych. (fot. Anna Wójcik-Brzezińska)
Zawiadomienie skierowane do prokuratury opisuje serię niepokojących praktyk: prywatne zlecenia opłacane z konta ogrodu, fikcyjne sprawozdania i rosnące bez wyjaśnienia koszty inwestycji w ROD.
Gdy pod koniec grudnia 2024 roku do Józefa Manisty zadzwonił lokalny przedsiębiorca, sprawa z pozoru wyglądała jak drobna lokalna sensacja. System monitoringu zamontowany na prywatnej posesji, poza terenem Rodzinnego Ogrodu Działkowego „Konwalia”, został najprawdopodobniej opłacony… z konta ogrodu.
Kilka dni później było już jasne, że nie chodzi o pojedynczy wybryk, lecz o coś znacznie poważniejszego. Ośmioro działkowców podpisało się pod zawiadomieniem do Prokuratury Rejonowej w Skierniewicach. W dokumencie liczącym kilkanaście stron opisali, jak – ich zdaniem – była prezes ogrodu, Regina T., przez ponad dwa lata wykorzystywała pieniądze „Konwalii” tak, jakby były jej prywatną kasą.
Prokuratura ma teraz sprawdzić, czy faktycznie doszło do przestępstw przywłaszczenia i nadużycia zaufania, o których mowa w kodeksie karnym. Działkowcy twierdzą, że szkoda ogrodu może sięgać pół miliona złotych.
Dom z działkowej kasy
W centrum zawiadomienia jest bardzo prosty obrazek, który rozumie każdy, nawet jeśli nigdy nie miał działki. Jest prywatny dom w gminie Puszcza Mariańska. Na tej posesji pojawia się firma, która wcześniej montowała monitoring na terenie ROD „Konwalia”. Właściciel firmy wykonuje zlecenie: instalacja kamer i systemu alarmowego. Zleceniodawczynią – jak wynika z jego relacji – jest prezes ogrodu, Regina T.
Po wykonaniu prac wykonawca dostaje SMS-a z danymi do faktury. Nie są to jednak dane prywatne, lecz oficjalne dane ROD „Konwalia”: nazwa ogrodu, NIP, adres. Faktura zostaje wystawiona na ogród, a przelew za usługę – co potwierdza przedsiębiorca – wpływa z konta ogrodu działkowego, a nie z konta właścicielki domu.
Zlecenie dotyczy prywatnej nieruchomości, położonej poza terenem ogrodu. Praca nie służy wspólnocie działkowców, ale jednej osobie. Dokument księgowy pokazuje, że jest to wydatek ogrodu. W dokumentach wygląda jak zwykła pozycja w kosztach. Na koncie – jak każda inna faktura opłacona z pieniędzy działkowców.
Ta historia staje się punktem wyjścia. To pierwszy twardy ślad – konkretna usługa, konkretna faktura, konkretne przelewy. Ale w zawiadomieniu działkowcy opisują znacznie szerszy obraz.
„Nagrody” na własnej działce
Cała historia dotycząca działalności byłej prezes ogrodu układa się w precyzyjną mozaikę tropów i dokumentów, które – mimo ograniczonej przejrzystości pracy zarządu – odkrywali sami działkowcy. To oni pierwsi zauważyli, że w jednym ze skierniewickich centrów ogrodniczych regularnie pojawiały się faktury wystawiane na ROD „Konwalia”, choć kupowane tam rośliny wcale nie trafiały na teren ogrodu.
– Gdy trafiłem na ten trop, sam poszedłem do komisji rewizyjnej, żeby wyjaśniła sprawę. Wiedziałem, że piękne magnolie, za które płacił ogród, pani prezes sadziła we własnym ogrodzie – wspomina jeden z działkowców.
Według jego relacji Regina T. kupowała na dane ogrodu rośliny i ziemię przeznaczone na prywatne nasadzenia – zarówno swoje, jak i wiceprezesa ROD. W papierach widniały jako zakupy ogrodu, w rzeczywistości były nieformalną „nagrodą za rozliczenie grantu”, jak tłumaczono w wewnętrznych rozmowach.
Nasz rozmówca zwraca uwagę, że jego wniosek do komisji nie „zniknął”, lecz został przykryty niespodziewanie odkrytą uchwałą. Ta – jak mówi – przewidywała enigmatyczną nagrodę za rozliczenie grantu z ARiMR, którą można było wypłacić nie tylko w formie pieniężnej, lecz także w postaci zakupów ogrodniczych.
Największe emocje budzi jednak sugestia, że prezes próbowała go uciszyć, zlecając mu jedną z inwestycji. – To absurd. Przetarg był normalny, wygrałem go, bo złożyłem najlepszą ofertę. A ja się nawet cieszyłem, że będę mógł wejść w ogród głębiej i przyjrzeć się działaniom zarządu – mówi.
Czy więc doszło tu do próby „przygaszenia” konfliktu, czy jedynie do niecodziennej zbieżności zdarzeń?
– Byłem jedną z osób, które ujawniły działania pani prezes i doprowadziły do jej odwołania. Głośno mówiłem o wyprowadzaniu pieniędzy. Mnie nikt nie uciszył – podkreśla.
Dług działkowców?
Wątpliwości działkowców budzi również nagły, wręcz niewiarygodny wzrost liczby osób zalegających z opłatami. Z danych przedstawianych przez zarząd wynika, że w 2022 roku opłat nie regulowało około pięćdziesięciu użytkowników działek. Rok później liczba ta miała skoczyć do dwustu. Jeśli to prawda, wspólnota w jednym sezonie miałaby zanotować kilkusetprocentowy wzrost zadłużenia – coś, co w dobrze funkcjonującym ogrodzie działkowym praktycznie się nie zdarza.
Działkowcy pytają wprost, czy to rzeczywisty obraz finansów, czy też próba stworzenia narracji, która ma usprawiedliwić narastającą dziurę w ogrodowym bilansie? Jeżeli niemal co czwarta działka miałaby nagle przestać wnosić opłaty, musiałby to być efekt jakiejś masowej akcji protestu, kryzysu finansowego lub poważnego konfliktu. Nic takiego jednak – jak twierdzą działkowcy – nie wydarzyło się na taką skalę.
Zderzenie danych z praktyką rodzi kolejne pytania. Czy wzrost zadłużenia jest realny i znajduje odzwierciedlenie w dokumentach księgowych? Czy wpisywane zaległości faktycznie odpowiadają rzeczywistym płatnościom, czy też są wynikiem chaosu w księgowości, błędów w prowadzeniu dokumentacji albo – co sugerują niektórzy – celową próbą przesunięcia odpowiedzialności?
Bo jeśli liczba dłużników została zawyżona, to mogłaby posłużyć jako wygodne uzasadnienie, tłumaczyć braki w kasie, usprawiedliwić podwyżki opłat, a nawet ukryć nieprawidłowości finansowe wynikające z decyzji zarządu.
Sprawozdania, które nie chcą się zgadzać
Józef Manista, były prezes ogrodu i jedna z kluczowych postaci w walce o transparentność, już dużo wcześniej zgłaszał zastrzeżenia do sprawozdań finansowych ROD. W sierpniu 2024 roku napisał pismo do komisji rewizyjnej, w którym wyliczał błędy, luki i niejasności. Sprawozdanie za 2022 rok – jak podkreśla – upubliczniono z opóźnieniem i dopiero po jego dwukrotnej interwencji.
Najbardziej uderzający przykład dotyczy opłaty za pobór wody. W sprawozdaniu finansowym za 2022 rok widnieje kwota ponad 21 tysięcy złotych jako koszt zużycia wody. Manista uznał tę sumę za podejrzanie wysoką. Zadzwonił do Wód Polskich w Łowiczu, najpierw do pracownika działu rozliczeń, potem do kierownika. Odpowiedź była jednoznaczna: należność za pobór wody wynosiła 2 759 złotych, a nie ponad 21 tysięcy. Różnica jest zasadnicza.
To nie jedyny problem. Według zawiadomienia wpływy z grantu z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa miały zostać wykazane w części sprawozdania, która powinna dotyczyć wyłącznie opłat wnoszonych przez działkowców. W końcowym bilansie do stanu środków finansowych na koniec roku miała zostać doliczona niewykorzystana część grantu, co również zaburza rzeczywisty obraz finansów ogrodu.
W uproszczeniu, jeśli ktoś chce ukryć nieprawidłowości, pierwszy krok to zaciemnić obraz. Przesunąć jedną kwotę tu, dołożyć inną tam. Wstawić inwestycję do niewłaściwej rubryki, zsumować coś z czymś, co nie powinno być sumowane. W papierach powstaje gęsta mgła cyfr, przez którą zwykły działkowiec trudno się przebija. Ale pod tą mgłą – jak sugeruje zawiadomienie – kryją się bardzo konkretne pieniądze.
Dziura w budżecie zamiast studni
Historia „Konwalii” ma jeszcze jeden wymiar: inwestycje. Dla tysięcy działkowców w całej Polsce największym problemem nie są zwykle przycinane żywopłoty czy drobne regulaminy, ale to, czy w wakacje będzie woda, a jesienią nie zabraknie prądu. W „Konwalii” kluczowym projektem była budowa nowej studni głębinowej i modernizacja sieci energetycznej.
W 2021 roku koszty zaplanowano na około 500 tysięcy złotych. Pieniądze miały pochodzić z oszczędności zgromadzonych na koncie ogrodu, z nieco podwyższonej opłaty ogrodowej oraz ze sprzedaży działek. Potem jednak – na skutek działań Okręgowego Zarządu Łódzkiego PZD i opóźnień inwestycyjnych – prace przesunęły się w czasie. Inflacja poszła w górę, ceny materiałów i usług także.
Zarząd – już pod przewodnictwem Reginy T. – zweryfikował plany. Jak wynika z zawiadomienia, koszt inwestycji miał wzrosnąć nie o kilkanaście, lecz o ponad sto procent. Mówimy już nie o 500 tysiącach, ale ponad milionie złotych. Dodatkowe środki miały pochodzić z opłat specjalnych, nałożonych na każdą działkę oraz z zaciągniętego kredytu na 400 tysięcy złotych.
Działkowcy pytają dziś: czy ten wzrost kosztów w całości wynikał z realnego wzrostu cen? Czy wszystkie faktury odpowiadały wykonanym pracom? Czy środki z dodatkowych opłat zostały rzeczywiście rozliczone? W informacji finansowej za rok 2023 – jak podkreślają – dodatkowe opłaty nie zostały w ogóle ujęte w rozliczeniu.
W tle towarzyszy temu jeszcze jedno pytanie: czy pieniądze, które miały służyć wspólnemu dobru ogrodu – m.in. budowie nowej studni – nie posłużyły po drodze także prywatnym celom.
Gotówka, piloty i liczniki
W zawiadomieniu pojawia się także wątek transakcji gotówkowych. Po zamontowaniu automatycznego systemu otwierania bramy wjazdowej działkowcy zaczęli kupować piloty do bramy. Sprzedaż odbywała się wyłącznie za gotówkę. Podobnie – przynajmniej według relacji działkowców – wyglądała sprzedaż liczników do nowych skrzynek energetycznych.
Te pieniądze, jak twierdzą składający zawiadomienie, nie są widoczne w sprawozdaniach finansowych. Nie ma śladu po tym, aby zostały w całości odprowadzone na konto ogrodu i rozliczone. Pojawia się więc podejrzenie, że część obrotu gotówkowego odbywała się „obok” oficjalnych rachunków.
W praktyce oznaczałoby to drugi tor przepływu środków. Oficjalny – przez konto bankowe i księgowość – oraz nieformalny, oparty na gotówce z kieszeni do kieszeni. Ustalenie, czy tak faktycznie było, będzie jednym z trudniejszych zadań śledczych. Gotówka nie zostawia przecież śladu w systemie bankowym. Zostawia jednak ślad w pamięci ludzi.
Prokuratura dopiero zdecyduje, czy wszcząć postępowanie, kogo przesłuchać, jakie dokumenty zabezpieczyć. O ewentualnej odpowiedzialność karnej byłej prezes zdecyduje sąd.
Działkowcy chcą patrzeć śledczym na ręce
Autorzy zawiadomienia nie zamierzają oddać sprawy w ręce organów ścigania i czekać biernie na rozwój wydarzeń. W piśmie proszą, by prokuratura: informowała ich o wszczęciu, odmowie wszczęcia lub umorzeniu postępowania, zawiadamiała o terminach przesłuchań świadków, biegłych i osób podejrzewanych, dopuściła ich do udziału w czynnościach procesowych.
Chcą mieć pewność, że sprawa nie zostanie zamieciona pod dywan. Tym bardziej że – jak twierdzą – przez ostatnie lata sygnały o nieprawidłowościach były ignorowane zarówno przez zarząd, jak i przez organy nadrzędne Polskiego Związku Działkowców.
Co naprawdę wydarzyło się w „Konwalii”?
Nie ma dziś jeszcze ostatecznej odpowiedzi na to pytanie. Wiemy natomiast, jak wygląda obraz z punktu widzenia działkowców, którzy zdecydowali się podpisać pod zawiadomieniem. W ich opowieści „Konwalia” przestaje być tylko spokojnym ogrodem za miastem, a staje się miejscem, w którym przez dwa i pół roku ktoś – jak twierdzą – systematycznie korzystał z faktu, że w praktyce nikt nie patrzy mu na ręce.
Mechanizm, który opisują, nie jest skomplikowany. Prywatne zlecenia opłacane z konta ogrodu. Zakupy na fakturę ogrodu, ale na prywatne działki. Sprawozdania finansowe, w których kwoty nie chcą się zgadzać. Rosnące jak na drożdżach koszty inwestycji, których szczegółów nikt nie tłumaczy. Gotówka, która krąży poza rachunkiem bankowym. Przetargi ogłaszane w wąskim gronie. Działkowcy stawiają pytanie, czy dom byłej prezes powstawał z pieniędzy tych, którzy przyszli na działkę tylko po to, by w spokoju posadzić pomidory?
CZYTAJ TAKŻE:
Konwalia kontra PZD. Wyrok, który obnażył system
Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 80





0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Proszę przyglądnąć się ROD Zacisze w Zabrzu dzielnicy Helenka. Tam jest bagno w zarządzie na czele z Prezesem Irkiem i resztą złodziei
Takich Rod w PZD jest dużo więcej. Historia podobna do naszej.
Rod Władysława Reymonta ul.Modra Gdańsk jest z wami. !! Mamy taki sam problem i tak samo walczymy z PZD okręg Gdański, szantażują zastraszają ale walczymy. Czy można liczyć na waszą pomoc ?
No pani Prezes robiła co chciała,ale pod każdą fakturą muszą widnieć dwa podpisy, kasę też wybiera się w dwie osoby,gdzie w tym wszystkim skarbnik i komisja rewizyjna ,sama tego nie robiła