Z lasu do karetki. Minuty, które zdecydowały o życiu człowieka. Akcja pod Skierniewicami (fot. KMP Skierniewice)
We wtorek (16.12) o godzinie 20.35 mężczyzna zadzwonił pod numer alarmowy, że potrzebuje pomocy, ponieważ przechodząc przez betonową kładkę wpadł do rzeki. Nie podał jednak dokładniejszej lokalizacji swojego położenia.
Grupa druhów z Ochotniczej Straży Pożarnej w Godzianowie zaznacza, że chce pozostać anonimowa.
– Nie aspirujemy do ról bohaterów, wykonujemy swoje obowiązki w ramach działania w ochotniczej straży. Po prostu zrobiliśmy to, co do nas należało. Uważamy, że każdy, kto znalazłby się na naszym miejscu postąpiłby tak samo – mówią ochotnicy.
Temperatura spadła poniżej zera, a podmokły teren – dobrze znany mieszkańcom, lecz zdradliwy po zmroku – zamienił się w labirynt, w którym łatwo stracić orientację. W takich warunkach rozegrała się akcja, od której naprawdę zależało ludzkie życie.
Dzwoniący wiedział jedno: potrzebuje pomocy natychmiast. Był przemoczony po wpadnięciu do rzeki, wyziębiony, osłabiony. Nie potrafił dokładnie określić swojego położenia, ale wspomniał o betonowej kładce. To jedno zdanie – pozornie niepozorne – okazało się kluczowe.
Dla druhów z Ochotniczej Straży Pożarnej w Godzianowie była to kluczowa informacja. Ten teren znają od lat: leśne dukty, bagna, skróty wybierane przez pieszych wracających ze stacji kolejowej w Płyćwi. Wiedzieli, gdzie szukać. I nie zwlekali.
Samo określenie betonowej kładki było już dla nas dużym ułatwieniem. Przecież doskonale znamy te tereny i rzeczywiście taka kładka często jest uczęszczana przez mieszkańców, którzy postanawiają sobie skrócić drogę do domu, wracając ze stacji kolejowej w Płyćwi – tłumaczy w rozmowie jeden z druhów.
Grupa czterech druhów doskonale znając teren natychmiast rozpoczęła poszukiwania i jak się okazało, trop okazał się prawidłowy. W drodze do kładki natrafili na pusty koszyk oraz czapkę.
– Kiedy dotarliśmy do kładki szybko udało się odnaleźć mężczyznę. Był przytomny i nie miał większych obrażeń. Miał jedynie spuchniętą rękę. Sam przyznał, że to nie jest obrażenie z powodu tego zdarzenia. Przy mężczyźnie znajdował się pies – relacjonują.
Druhowie z OSP Godzianów szybko podjęli działania, aby nie doszło do dalszego wychłodzenia. Mężczyzna na desce został przeniesiony przez trudny teren do pojazdu zespołu ratownictwa medycznego.
– Całe zdarzenie zakończyło się szczęśliwie w głównej mierze ze względu na kontakt telefoniczny z mężczyzną oraz dobre rozeznanie terenu przez druhów – mówi Bartłomiej Wójcik, rzecznik prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Skierniewicach.
Sami strażacy nie chcą rozgłosu. Zastrzegają anonimowość i zgodnie powtarzają, że nie czują się bohaterami.
– Zrobiliśmy to, co do nas należało. Każdy na naszym miejscu postąpiłby tak samo – mówią.
W oficjalnych relacjach pojawił się motyw psa, którego szczekanie miało odegrać kluczową rolę w akcji. To ładny, nośny obraz i bez wątpienia obecność zwierzęcia miała swoje znaczenie. Warto jednak zachować właściwe proporcje. O powodzeniu tej nocnej akcji zadecydowały przede wszystkim szybka reakcja, wiedza o terenie i konkretne działania ludzi, którzy weszli w zimne bagna, by kogoś stamtąd wyprowadzić.
Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 9





0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Szkoda, że druhowie nie wspominają o tym, że nieśli Pana nie sami a z policjantami. Dobrze, że się udało
Czytam wasz tekst i artykuły w innych mediach i nie wierzę. Policja wysłała w świat komunikat, ze niby szczekanie pieska uratowało życie człowieka. Kopiuj wklej to paskudny warsztat. Brawo panie redaktorze, że nie miał pan pokusy opublikowania idiotycznego gotowca.